Ostatnie kilkanaście miesięcy odkryło wiele bolesnych prawd o naszej rzeczywistości.
Człowiek pragnący pozostać wolnym, musi stanąć przed nimi twarzą w twarz, bez względu jak przykre są fakty.
Pierwsza konkluzja to daleko niepokojące rozmiary manipulacji jakimi media sterują ludźmi i łatwość z jaką dajemy się wodzić za nos. I nie chodzi mi tu o znany od wieków fakt, że odpowiednią propagandą można modelować ludzkie zachowania i zmieniać poglądy. Formy dyrygowania ludzkimi społecznościami istniały odkąd pojawił się człowiek. Jednak skrajne formy indoktrynacji, w wyniku których ludzie działali na szkodę siebie samych, dotychczas ograniczone były do wąskich sekt. W ostatnich dziesięcioleciach medialne doniesienia o grupach nieszczęśliwych dziwaków kontrolowanych przez jednego człowieka lub kilku liderów podawane były w formie sensacji.
Niestety w 2020 roku, po raz pierwszy w historii ludzkości, miliony osób na całym świecie, w wyniku zbałamucenia przez globalne media, podejmowało działania szkodzące ich zdrowiu fizycznemu i psychicznemu. Większość przecież mieszkańców naszej planety unikało ruchu na świeżym powietrzu i spotykania się z innymi osobami. W skrajnych przypadkach, globalistyczna medialna nagonka doprowadziła do porzucania śmiertelnie chorych, którzy skazani zostali na samotną śmierć. Życie w strachu i próba ukrycia się przed światem są dla każdej osoby szkodliwe. A jednak wiele osób ochotniczo przystąpiło do dokonywania tych samookaleczeń pod wpływem medialnego prania mózgów.
Miniony rok nie pozostawił złudzeń – żyjemy w świecie społeczeństw bezwzględnie kontrolowanych przez globalne media. Media mówiące jednym głosem.
Co gorsze, wraz z powstaniem globalnej propagandy, zrodził się, od dawna prorokowany globalny rząd. Rząd ludzi jakich nikt nigdy nie wybrał w demokratycznych wyborach, jednostek o jakich istnieniu wiele osób nie ma nawet pojęcia. Tak jak w średniowieczu przeciętny człowiek często nie wiedział, kto jest jego księciem, królem lub cesarzem, i nigdy władcy nie widział, tak i dziś media nie poświęcają uwagi faktycznym władcom świata. Ale to właśnie globalny rząd de facto włada światem.
O ile w indywidualnych państwach funkcjonują lokalne władze, często, choć nie zawsze wyłaniane w wyniku wyborów demokratycznych, jak pokazał rok 2020, pełnią one jedynie funkcje administracyjne i wdrażają wytyczne globalnej centrali.
Aby nie być gołosłownym przytoczę przykład kilku państw w jakich lokalną władze sprawują politycy zupełnie innych nurtów politycznych, wybranych w demokratycznych wyborach. A zatem opcji mocno lewicowej (Kanada), konserwatywnej (Wielka Brytania) oraz skrajnie prawicowej (Węgry).
Bez względu na przekonania jakie – podobno – wyznają rządzący wymienionych państw, we wszystkich krajach wprowadzono, w odpowiedzi na pojawienie się chińskiego wirusa, w zasadzie identyczne restrykcje oparte na totalitarnym reżimie egzekwowanym przez policję i inne służby odpowiedzialne za realizowanie rządowych dyrektyw. We wszystkich trzech krajach łamano podstawowe prawa człowieka i obowiązujące w tych państwach konstytucje.
Okazuje się, że bez względu jak głosowali wyborcy, zarówno głosujący na lewicę i na prawicę, jedni i drudzy zostali zamknięci w globalistycznej klatce. Odmowa spożycia niebieskiej pigułki, zapewniającej szczęśliwe życie w matrixie, karana była albo finansowo w postaci mandatów a nawet, w wielu przypadkach, przemocą fizyczną z aresztem i uwięzieniem włącznie.
W roku 2020 zobaczyliśmy pierwszych więźniów politycznych rządu globalistów. Co gorsza, wiele osób na ochotnika stanęła murem za administracyjnymi urzędnikami jakim są rządy tych wprowadzających restrykcje państw.
Rok 2020 jest chwilą historyczną z bardzo smutnych powodów – bez względu jak głosują wyborcy wybierający władze w swoich krajowych wyborach, ostatecznie dostają ten sam globalistyczny reżim samozwańczego rządu globalistów, ludzi dysponujących w praktyce nieograniczonymi zasobami finansowymi.
Czy jesteśmy więc skazani na los niewolników nie mających wpływu na sposób w jaki rządzi się w państwach jakie zamieszkujemy? Czy świat całkowicie opanuje matrix, z jakiego nie będzie ucieczki?
Losy kilku państw pokazują, że niekoniecznie musi tak być. Kilka krajów pozostawiło swoim obywatelom daleko idąca wolność. Na myśl przychodzi między innymi Szwecja (zajadle atakowana w polskich mediach) oraz USA. Dzięki ustrojowi federalnemu panującemu w Stanach Zjednoczonych Ameryki, nawet prezydentura Bidena nie była w stanie zdławić wolności ludzi w wielu stanach, gdzie szkoły nie były zamknięte, gdzie na widowiska sportowe przychodzą tłumy ludzi i gdzie nie wykończono klasy średniej, lokalnych, małych przedsiębiorców.
Nie przez przypadek USA są miejscem, gdzie ciągle istnieją enklawy wolności jednostki. W Ameryce nigdy nie było monarchii ani żadnych systemów totalitarnych jakie przez większość naszej przeszłości siały spustoszenie na innych kontynentach, kształtując odpowiednio mentalność mieszkańców.
I nie jest też zbiegiem okoliczności, że właśnie USA są krajem, w którym poprzedni prezydent ostrzegał przez kataklizmem lockdownów: “nie możemy zamknąć kraju, jeżeli to zrobimy, stracimy Amerykę”.
W 2020 Trump został najbardziej popularną osobą w USA. I dla ludzi, którzy chcą pozostać wolni, to jest światełko w tunelu.
Piotr Węcław
( oryginał - www.polishpanorama.com )