Drukuj

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

kapuscin1Książka Ryszarda Kapuścińskiego „Szachinszach” jest analizą przebiegu irańskiej

rewolucji islamskiej.

Nasz reporter opisuje wydarzenia historyczne przez pryzmat fotografii w technikolorze, a teraźniejszość roku 1979 jako zbiór kadrów (stragan sprzedawcy owoców, stragan handlarza dywanami, obraz maszerującego tłumu, czyjaś twarz) – można powiedzieć, że przyszpila rzeczywistość okiem aparatu i kamery.

Ale Kapuściński nie poprzestaje na opisie wydarzeń, czy poszukiwaniu przyczyn historycznych przewrotu. Sięga do aspektów psychologicznych (charakterystyka szacha jako osoby o niskim poczuciu wartości, zdominowanego przez apodyktycznego rodzica, niepewnego, wciąż poszukującego uznania), socjologicznych (analiza zachowań społecznych opartych na strachu, bezradność rewolucjonistów w obliczu budowania nowych struktur państwowych, szukanie kozła ofiarnego, podziały społeczne w nowym ustroju, niechęć do liberalizmu i demokracji).

Dziś z perspektywy 40 lat od wydarzeń przedstawionych w „Szachinszachu” możemy powiedzieć, że to, co wówczas mogło wydawać się odległe, dziejące się w innym świecie, okazuje się bliskie; że ten sam ruch skrzydeł motyla, te same podpisy polityków zadecydowały o losach milionów ludzi w Iranie i milionów ludzi w Polsce. Skąd taka analogia?

Kapuściński pisze o Iranie, a ja czytam o Polsce. „Szachinszach” został wydany w 1982 roku. Nie wiem, jak mogło do tego dojść, bo książka obfituje w opisy metod zastraszania, więzienia, torturowania, mordowania, prześladowania, prowokacji, działań podziemia, a przede wszystkim jest znakomitym studium strachu.

Kapuściński opowiada słowami bohatera reportażu:

„Myślałem z przerażeniem o tym, iż nosząc w sobie strach mimo woli jestem częścią systemu opartego na strachu”. I dalej: „Przez mój strach stałem się podporą systemu, którego nie cierpiałem. […] Tak, reżim opierał się na mnie, nie mogę tego się wyprzeć. Gdybym umiał pozbyć się lęku, podkopałbym fundament, na którym stał tron...”

To bardzo głębokie psychologicznie spostrzeżenia. Strach i to, co dziś nazwalibyśmy syndromem sztokholmskim determinuje myślenie i zachowania. Skrajnym przykładem postaw podyktowanych strachem jest podejrzenie kogoś wyrażającego się źle o władzy, że działa z polecenia tej władzy. Każde słowo może być odczytane jako atak na władzę, każda napotkana osoba może być donosicielem. Savak (służba bezpieczeństwa) jest wszędzie i zawsze. Ludzie sztywni jak kołki nie rozmawiają nawet w domu. A szach pławi się w morzu sztucznych pochlebstw liżących buty najbliższych generałów i urzędników. Ci nie boją się Savaku, no, może nie tak bardzo, ale nabijają kiesy czym prędzej, bo hossa na giełdzie samodzierżców nie trwa długo.

Tu trzeba dodać,że trochę na wyrost użyłam słowa „samodzierżca”. Bo Iran tylko teoretycznie jest państwem samodzielnym. Karty rozdają Anglicy i Amerykanie. O poprzednim szachu Churchill oficjalnie mówi: „Myśmy go postawili i myśmy go zdjęli”. Oni też są odpowiedzialni za usunięcie demokratycznego premiera Mossadegha i posadzenie na tronie szacha Mohammeda Rezy Pahlavi – może to oskarżenie Zachodu o machlojki na Bliskim Wschodzie stało się przyczynkiem do puszczenia tej książki w stanie wojennym – trudno powiedzieć.

Kapuściński pisze o Iranie lat 60. i 70. - ja czytam o Polsce współczesnej. Szach teoretycznie przeprowadza reformy, rozdając ziemię. Tyle że rozdaje tę ziemię swoim pochlebcom. Szach stawia na rozwój gospodarki. Tyle że są to mrzonki, bo brakuje mu specjalistów. Szach się zbroi i Zachód chętnie mu w tym pomaga, tyle że większość sprzętu rdzewieje z braku obsługi, a część w końcu lat 70. zostanie użyta przeciwko własnemu ludowi.

Ale przede wszystkim szach się bogaci. I bogacą się wszyscy wokół niego. Kradną na potęgę, a kto nie kradnie ten jest podejrzany, tego się czym prędzej usuwa ze strefy wpływów albo...w ogóle. Petrodolary leją się szerokim strumieniem, na zagraniczne konta ulubieńców szacha co roku przepływa ponad dwa miliardy dolarów, w roku rewolucji ponad cztery miliardy. „Była to więc grabież własnego kraju na skalę trudną do ogarnięcia”- pisze Kapuściński.

Kapuściński pisze o Irańczykach, ja czytam o Polakach. Irańczycy potrafią zachować niezależność w warunkach zależności. Przez stulecia Iran był ofiarą podbojów, agresji, rozbiorów, obcych rządów, dyktatur, a jednak zachował kulturę i język, osobowość i siłę duchową. Irańczycy przejęli od arabskich najeźdźców narzucony im islam, ale islam na własną modłę – szyicki – niespokojny i buntowniczy.

Kapuściński pisze o Iranie, a ja czytam o zawsze i wszędzie. Czytam o tym, jak władza i bogactwo odbierają rozum i człowieczeństwo. Czytam, jak możni tego świata nasadzają władców, robią rewolucje, decydują o wojnach i krwawych jatkach, a potem robią medialne przedstawienia swojej dobroczynności: akcje humanitarne, pełne zrozumienia gesty i łzy współczucia. Czytam jak ludzie potrafią burzyć, dzielić, zabijać, a wobec budowania normalnej codzienności stają bezradni i powtarzają gesty i słowa tych, których obalili. A przede wszystkim czytam o strachu, który czasem jest pokornym schyleniem głowy przed urzędnikiem, a czasem paniką na widok policyjnej pałki, ale to to samo uczucie.

To podwalina każdej władzy, kiedy władca czuje się lepszy od poddanego, nauczyciel od ucznia, kierownik od pracownika, rodzic od dziecka, bogacz od biedaka.

*Kapuściński Ryszard, Szachinszach, Warszawa, Czytelnik, 1982

 

mpaw1

 

 

 

 

Małgorzata Pawlak

 

inne artykuły autorki