Drukuj

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

korkowiecW połowie sierpnia, kiedy lato, jak uschnięty badyl,

przełamywało się już na stronę jesieni, przez Ślesin przetaczała się kawalkada konnych zaprzęgów.
Przez trzy dni, eleganckie bryczki na gumowych oponach i zwyczajne towarowe furmanki na kołach okutych żelaznymi obręczami turkotały po ulicach miasteczka. Jechały od : Kleczewa,Skulska i Konina w kierunku licheńskiego sanktuarium.
Na wozach wyściełanych sianem, ciągnionych przez umajone wstążkami konie, siedziały chłopskie rodziny.
Ten potok pojazdów przelewał się pod Bramą Napoleona, żeby za mostem skręcić w polną drogę na Licheń. Również dziadek wsiadał na swoją, starą, poniemiecką damkę i wyruszał na odpust. Do podróży wdziewał sznurowane na łydkach bryczesy ze skórzanymi łatami w kroku i czarne, glansowane buty oficerki. Stopy owijał we flanelowe onucki, a na głowę zakładał czapkę z jodełkowego sukna w typie - "naleśnik z daszkiem".
Niecierpliwie czekałem na jego powrót licząc, że przywiezie mi w prezencie kupiony na odpustowym straganie metalowy pistolet na korki. Taki korkowiec ze sprężynową iglicą, która po naciśnięciu spustu z hukiem uderzała w korkowy nabój był drogi i stanowił przedmiot marzeń wszystkich chłopaków w miasteczku.
Korkowe naboje, przechowywane w pochłaniających wilgoć wiórkach i pakowane do płaskich, kartonowych pudełek, sprzedawane były oddzielnie. Kiedy dobrze podochocony dziadek wrócił z Lichenia, skwapliwie odbierałem od niego rower i podawałem mu drewnianą sukę do butów, żeby łatwiej się rozzuł i wyciągnął z kieszeni upragnione prezenty.
Ale, tym razem też nie dostałem korkowca. Nie był to nawet blaszany pistolet na kapiszony.
Dziadek wręczył mi dziecinną, drewnianą pukawkę z tłoczkiem na sprężone powietrze.
Dzwięk, jaki wydawała ta: "broń" przypominał odgłos wybijanego fachową dłonią korka z butelki.


Rozczarowany, wybiegłem na ulicę z moim starym, wystruganym z krzywej gałęzi pistoletem, żeby z niego strzelać do Niemców.

 

marekszarek3

 

 

 

 Marek Szarek

 

inne artykuły autora