Drukuj
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

nic1Francja w obliczu kolejnej tragedii. Rzekłbym - na własną prośbę

i ręka aż się wyrywa, by napisać –  czy aby wyłącznie Francja?  ...

Można załamywać ręce z żalu i po raz kolejny jednoczyć w bólu na zasadzie beznadziejnego hasła „ je suis Charlie”.

Lecz nie da się już wyłącznie tylko współczuć a jeśli -  to wyłącznie bliskim ofiar.  Nie dawało się już wcześniej lecz do nikogo to nie docierało  i – jak widać – żadna forma  wyłącznie współczuwania  nie tylko nie pomaga zapobiegać nieszczęściom lecz je potęguje. Mało tego – czy naprawdę współczucie Francji czy Francuzom jest właściwym krokiem ?...Przecież to dotyczy nas wszystkich. Polaków i Polski też – tyle, że nie teraz a  w niedalekiej, mimo wszystko,  przyszłości.

Należałoby współczuć nam wszystkim..wszystkim, którzy się do tej europejskiej wspólnoty przyznają i jej pragną. Ale nie na zasadzie wynajętych płaczek, których zadaniem jest darcie włosów na głowie i zawodzenie na „boski” użytek. I to bynajmniej nie z powodu wydarzeń nicejskich ale z powodu tego, że takich mamy przywódców – premierów, prezydentów i ministrów.

Współczuwanie tylko wtedy będzie miało konkretny i praktyczny wymiar oraz przede wszystkim sens, jeśli towarzyszyć mu będzie  równie konkretny i praktyczny sposób obrony i zapobiegania podobnym zdarzeniom w przyszłości. Jak dotąd łzy w oczach polityków, rysunki kredą na chodniku, międzynarodowe marsze solidarności i poparcia czy też nawet wysłanie kilku myśliwców nad Syrię  niewiele przyniosły dobrego.

Jak na razie nic nie wskazuje na to, by ten praktyczny wymiar kiedykolwiek nastąpił... byśmy znaleźli sposób i zapobiegli w owej przyszłości podobnym obrazom. Francuskie gazety dziś piszą – „31-letni mężczyzna pochodzenia francusko-tunezyjskiego, mieszkaniec Nicei Mohamed Lahouaiej Bouhlel ”... Może jest to jakiś mały krok do przodu, pewnie jeszcze rok temu napisanoby wyłącznie  „31 jednoletni mężczyzna...”  i postawionoby  kropkę w obawie o naruszenie poprawności politycznej. Ale cóż z tego, że powoli dochodzimy do wniosku, że ta polityczna poprawność to wyłącznie przeszkoda w drodze do normalnego życia a nie cenna zdobycz w dążeniu do demokratycznego ładu ?

Co dzisiaj Francji daje nazwanie sprawcy jego właściwym imieniem?.. Francuzi mają problem, którego nie da się już w prosty sposób rozwiązać. Nie tylko Francuzi – my wszyscy mamy problem. I mam tu na myśli zwyczajnych ludzi – nie tych  w eleganckich garniturach i  czarnych, pancernych limuzynach, którzy za kordonem ochroniarzy podejmują decyzje i prężą piersi na różnego rodzaju szczytach, posiedzeniach czy wystąpieniach. Na ulicach miast, w metrze, na plaży czy nawet w nadmorskim kurorcie giną zwykli ludzie. Nie politycy.... nie oficjele...nie przywódcy...a zwykli ludzie. 

Niedawno przeżywaliśmy wydarzenia w Paryżu czy Brukseli, w przeddzień których problemem francuskiego parlamentu było wyłącznie to, czy zakazać noszenia burki czy  też zezwolić na nią. Problem noszenia czy nie noszenia burki był ważniejszy od  bezpieczeństwa narodowego. Tym bardziej sprawa bulwersuje lub co najmniej dziwi, gdy zdamy sobie sprawę z tego, że tylko naiwni mogli zakładać, że Hebdo Charlie lub Paryż czy Bruksela to wyrwane z kontekstu przypadki a strzelaniny w kurortach Tunezji  w wykonaniu sprawców krzyczących „ Allahu akbar!” nie mają nic wspólnego z religią.

Ukrywanie przed opinią publiczną przez miesiące a może i lata całe  choćby danych faktycznych sprawców a już na pewno ich intencji  w obawie o polityczną poprawność czy też polityczną korzyść prowadzi wyłącznie do tego, że  przyszli sprawcy czuć się mogą – i będą czuli - coraz bardziej bezkarni i ośmieleni do działania. Szczególnie w sytuacji, gdy francuska  policja w czasie marszu „obcej kultury” ulicami gościnnego miasta wyłapuje wyłącznie tych, którzy owej innej kulturze chcą cokolwiek zarzucić lub po prostu nazwać sprawy ich imieniem....   policja brytyjska przez lata dopuszcza gwałty na bialych nastolatkach odmawiając nawet przyjmowania zgłoszeń przestępstw dokonywanych przez muzułmańskich młodzieńców.... a policja belgijska nie dostrzega śladów krwi na chodnikach Molenbeek...O policji innych europejskich państw już nie wspomnę - przykładów nie brakuje....

nic2Kilkanaście miesięcy temu świat – a przynajmniej Internet – obiegł film ukazujący nastolatka maszerującego w tłumie pierwszych euforycznie przyjmowanych uchodźców na lotnisku i prezentującego do kamery gest podrzynania gardła. Nikt na to nie zwrócił uwagi poza kilkoma zapalonymi internautami i nagle do Europy wmaszerował – witany nieomal kwiatami – przyszły ( gdy dorośnie do wieku, w którym bedzie mógł już utrzymać w rękach karabin maszynowy lub wiązkę granatów )  potencjalny zabójca niewinnych ludzi na ulicach jakiegos przypadkowego europejskiego miasta. Skądś ten gest podrzynania gardła się wziął – albo nauczyła go tego rodzina albo społeczność, w ktorej się wychował. Ta społeczność lub rodzina, z którą beztrosko wmaszerował na obcy, europejski teren witany owacyjnie przez gospodarzy tego terenu.

Być może ten młodzieniec zostanie kierowcą następnej ciężarówki rozjeżdżającej europejski tlum niewiernych... być może ów młodzieniec opracuje plan wysadzenia w powietrze Wieży Eifla...być może...nikt tego nie wie ale też i nikt tego nie sprawdził, nie pochylił głowy nad faktem i nie uznał gestu za podejrzany, niebezpieczny bądź ryzykowny. Z całą pewnością zaś można twierdzić, że gdyby podobnym gestem obdarzono przybyszów do Europy to wykonawca takowego, Europejczyk, stanałby przed  europejskim sądem za propagowanie „ mowy nienawiści” i rasistowskie zachowanie.

Gdy na przypadkowym lotnisku zostanie znaleziona „ bezpańsko”  leżąca mała paczuszka następuje paniczna nieomal ewakuacja tysięcy ludzi, zamyka się cały port lotniczy, dziesiatki samolotów zostają zatrzymane w powietrzu albo odesłane na lotniska zapasowe, wzywa brygady saperów  i gdy znajdzie się właściciela, który zupełnie przypadkowo ową paczkę zostawił bez opieki, bo odszedł sprawdzić coś na tablicy ogłoszeń to obciąża się go kosztami całej operacji  podczas, gdy jednoznaczny gest młodego przybysza nie wywołuje kompletnie żadnej reakcji i -  mimo, że niesie za sobą widmo potężniejszego  ryzyka - nikt nawet nie sprawdza jego personaliów. Mało tego - nieomal w chwilę po euforycznych powitaniach wycieka do mediów oświadczenie szefa niemieckiej policji, że tylko 10 procent z owego - wtedy - półtora miliona "zaproszonych" gości udało się sprawdzić i zweryfikować ich dane. I nikogo nie dziwi fakt, że na granicy serbsko-wegierskiej wala się w trawie dość spora ilość porzuconych dokumentów tożsamości. One były potrzebne, by przedostać się do granicy potem zaś Abdul stanie się Mohamedem i nikomu nic do tego.  

Stan zagrożenia dla kultury tzw. zachodniej rośnie i nic nie wskazuje na to, by zmalał..wprost przeciwnie. Sygnały płynęły od dawna. Kilka miesięcy temu w nadmorskich miasteczkach Grecji matki płakały, gdyż zaczęły  bać się wysyłać dzieci same do szkoły. Mieszkańcy Calais załamywali ręce widząc, co się dzieje z ich miastem – nagle wyrosła im pod nosem Dżungla. W Szwecji gwałty stały się nieomal sportem narodowym. W Niemczech władze stanęły przed utajnianym medialnie problemem zawierania małżeństw z 9-latkami. W Wielkiej Brytanii po cichu wprowadzono możliwość przyznawania zasiłków dla kilku żon jednego męża a na polskich, graniczących z Niemcami terenach,  dziewczyny przestały się już czuć bezpieczne.

Dziś na ulicy brytyjskiego miasta można spotkać obrazy przedstawiające gromadę muzułmanów wykrzykujących w twarz rodowitym Brytyjczykom – „ to nasz kraj..wynoście się stąd!! „..

Prawdziwe obrazy rzeczywistości choć niewiarygodne tym bardziej, że w przypadku odwrotnym – gdyby to gospodarz ( Brytyjczyk) wykrzyczał to w twarz gościom reprezentującym inną kulturę czy religię - stanałby przed sądem. Więc Brytyjczyk milczy choć rozsadza go od wewnatrz naturalne i uzasadnione uczucie buntu w sytuacji, w której Policja jego własnego kraju - kraju w ktorym urodził się tak on jak i jego ojciec i ojciec ojca - wsadza go do więzienia za obronę naturalnego prawa do czucia się we własnym kraju jak u siebie...kraju, z którego nikt nie ma prawa go wyrzucać , bo..najzwyczajniej w świecie jest jego. 

nic3Francuz już nie czuje się pewnie i bezpiecznie we własnym kraju....Niemiec nie czuje się pewnie i bezpiecznie we własnym..podobnie Grek, Szwed, Duńczyk czy Brytyjczyk. 

Oto, do czego prowadzi narzucana  przez wąskie grono decydentów polityka mieszania kultur i uległości bazującej na  tzw. prawach człowieka. Zapomina sie o tym, że człowiek ma – rzecz bezdyskusyjna niezależnie od tego, o którym człowieku mowa - swoje prawa ale ... na co nie zwraca się ostatnio uwagi w ogóle ...również i obowiązki.

Obowiązek człowieka w określonej – jakiejkolwiek - społeczności to uznanie norm, jakimi ta społeczność się posługuje. Norm zwyczajowych i norm prawnych. Najpierw spełnia się obowiązek a potem nabywa się prawa. Tylko na tej zasadzie może funkcjonować normalna społeczność – nawet, jak to ostatnio się mawia, multikulturowa - jeśli ta druga kultura będzie respektować prawa wykształcone przez tą pierwszą, przyjmującą do grona. Jeśli nie respektujesz obowiązku to tracisz prawa – tak powinien wygladać obraz odpowiedzialności jednostki wobec określonej i konkretnej społeczności i takiego porządku spraw powinni pilnować ci, których te społeczności wybierają, wrzucając do urn wyborczych swoje głosy.

Po wydarzeniach w Nicei Prezydent Francji Hollande uronił kilka oficjalnych łez i wysłał myśliwce... nad Syrię. Tak, jakby zbombardowanie kilku akrów ziemi gdzieś w  terenie leżącym tysiące mil od Nicei mogło poprawić stan bezpieczeństwa i przywrócić normalność codziennego życia w Paryżu, Lyonie czy Marsylii.

nic5iCzy nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że nawet wysłanie dosłownie wszystkich myśliwców wszystkich europejskich państw nad Syrię nie zmieni niczego w Europie? Syrię można zamienić w zgliszcza kosztem setek tysięcy euro czy dolarów  – tak jak zamieniono Libię – i nic przez to nie osiągnąć. 

Nic - w sensie poprawy bezpieczeństwa w Europie - gdyż zło zagrażające europejskiemu bezpieczeństwu tkwi tutaj a nie tam, pod przysłowiową  latarnią tylko dlatego, że pod nią najjaśniej.  Tutaj – bez wydawania kolosalnych kwot na pociski, paliwo czy wynagrodzenia personelu – wystarczą wyłącznie odpowiednie normy prawne, sprawny system ich egzekwowania oraz kontrolowana odpowiedzialność społeczna oraz polityczna premierów, prezydentów, kanclerzy i posłów. Zresztą tzw. Państwo Islamskie już dawno ogłosiło, że nie potrzebuje żadnego stałego punku oparcia  w Syrii- ma wystarczająco dużo takich punktów w Europie. Historia już pokazała, że im więcej bombardowań w Syrii  - a trwają przecież nieustannie od kilku lat - tym lepiej owo Państwo się czuje i tym silniejsze w swojej destrukcyjnej mocy. 

Daleki jestem od uznania przywódców europejskich państw czy też pełniących wysokie stanowiska polityczne urzedników Unii Europejskiej za osoby niespełna rozumu. Choć mogę założyć, że wielu z nich nie dorosło do pełnionych funkcji ...że te funkcje ich przerastają.....to trudno mi przyjąć, że nie mają świadomości rzeczywistości i nie widzą, że ich decyzje w rzeczy samej niszczą europejski porządek oraz likwidują poczucie bezpieczeństwa tych, których zwykło się nazywać zwykłymi obywatelami. 

Gdy już otrzemy łzy rozpaczy i spróbujemy spojrzeć zimno na fakty  to nicejska tragedia odkryje przed nami wiele wątpliwości. Opisujące ją medialne doniesienia pozostaną nie tylko w sprzeczności same ze sobą lecz także ze zdrowym rozsądkiem i logiką. Od prostych wyliczeń z użyciem matematyki i fizyki po szczegółowe analizy intencji sprawcy oraz przyczyn zdarzenia.

Pojęcie fałszywej flagi – jeszcze tak niedawno łączone z obszarem nieomal science fiction oraz wkładane z wielkim wysiłkiem między karty rzekomo irracjonalnej teori spiskowej – staje się powoli czymś realnym. To, co tworzy nadzieję to fakt, że zaczyna się coraz szczerzej tak mówić jak i pisać o rzeczach, które wcześniej były bądź bagatelizowane w swoim wymiarze bądź wprost zabronione. 

Atak na WTC przez lata pozostawał w świadomości zwykłego obywatela jako przejaw wyłącznie bestialskiego terroryzmu zewnętrznego, który uzasadniał podejmowanie określonych politycznych, militarnych czy gospodarczych decyzji. Dziś jawi się już coraz szerzej jako akt manipulacji społecznymi nastrojami aby takowe polityczne, militarne czy gospodarcze korzyści miały miejsce i – co najważniejsze – nikogo nie dziwiły. Takie same refleksje odnieść można do zdarzenia w Nicei. Aby wątpliwości związane z 11 września dotarły do naszych umysłów musiało minąć kilka lat – wątpliwości odnoszące się do jeszcze pachnących krwią wydarzeń nicejskich dotarły do nas błyskawicznie.

Gdy spojrzymy na to, co dzieje się wokół – bliżej lub dalej - z pewnego chłodnego dystansu okaże się, że rzeczywistość nie składa się z wyrwanych i przypadkowych faktów. Nie znaczy to, że odkryjemy od razu i błyskawicznie wszelkie związki i ułożymy w logicznym ciągu. Nie mamy szans na odkrycie  wszystkich szczegółów wydarzeń, które z pozoru wydają się ze sobą niezwiązane. Czy jesteśmy w stanie połaczyć rzekomy zamach stanu w Turcji z  równie wątpliwymi kwestiami zamachu w Nicei ?...Jedno, co łączy te wydarzenia w sposób pośredni to ..wątpliwości.

Jest ich coraz więcej w odniesieniu do coraz większej ilości faktów mających miejsce w różnych punktach świata i pozwalają wnikliwemu umysłowi dostrzec co najmniej brak przypadkowości.

Z jednej strony mamy interesy polityczne i gospodarcze na naprawdę odległych poziomach dostępu dla przeciętnego obywatela – rozgrywane miedzy USA, Rosją, Izraelem czy Chinami. W tych interesach nie ma miejsca na żal i łzy po śmierci jakiejkolwiek ilości niewinnych ludzi czy to w Nicei czy w Turcji bądź w wieżowcach WTC.

Z drugiej towarzyszący temu rosnący chaos i coraz większy brak stabilności bezpieczeństwa tu w Europie – już nie mówiąc o innych krajach, w których np. Stany Zjednoczone postanowiły wprowadzić tzw. demokrację. I na dodatek dorzucono do tej układanki  pozornie pojedyncze zdarzenia  w rodzaju banderowskich nastrojów na Ukrainie, wypadków na Krymie, greckich problemów z wypłacalnością czy brytyjskiego Brexitu bądź nadmuchiwania sztucznego zagrożenia wojną dla państw Europy Środkowo-Wschodniej ze strony Rosji. 

Jak zwykły i śpieszący się do pracy oraz zestresowany choćby  koniecznością zapłaty kolejnej raty kredytu obywatel Polski czy uzależniony od pomocy państwa Brytyjczyk bądź Francuz, któremu grozi sąd za krzywy uśmiech pod adresem islamu ma to wszystko ogarnąć i połączyć?

Dopóki nie jesteśmy jeszcze wszyscy zachipowani, zgodnie z nowymi trendami – podobno ma to służyć tylko i wyłącznie wygodzie i dobru społecznemu – mamy szansę postawienia diagnozy i znalezienia recepty.

Ktoś w tym momencie zapyta – jakie zachipowanie ?.. autor oszalał i wlewa w nas kolejną teorią spiskową?. 

A tymczasem układy do śledzenia ludzi pojawiły się w formule patentów już w 1997 roku. Dziś, po 20 latach, technologia rozwijana poza wzrokiem i dostępem  zwykłego obywatela doszła do stanu, w którym chip posiada możliwość generowania – tak, jak na filmch science-fiction...tak!, tak! dokładnie tak !! – bólu, łaknienia, głodu.. stymulowania ataku serca bądź uaktywnienia zachowań schizofrenicznych uzasadniających oddanie jego nosiciela pod nadzór zakładu psychiatrycznego.

I nie jest to bynajmniej element teorii spiskowej tylko rzeczywistość, która nas czeka w niedalekiej przyszłości, gdyż od grudnia 2016 – tak przynajmniej donoszą medyczne źródła – każdy noworodek urodzony w Unii Europejskiej dostanie w prezencie taki właśnie chip zaszyty pod skórą. Chipy będą aktualizowane i obowiązkowo  wymieniane co jakiś okres czasu tak, jak dziś dowody osobiste, prawo jazdy czy paszport. Być może tylko Wielka Brytania poprzez zupełny przypadek i na skutek niezamierzonego politycznie Brexitu tej chipowej, unijnej rzeczywistości uniknie. Może  ten brytyjski wypadek przy politycznej pracy i manipulowaniu ludzkimi nastrojami dla politycznych korzyści uzmysłowi nam wszystkim ( bądź wielu z nas ) konieczność rewizji naszej wiary w Unię Europejską.

Wielka Brytania – mimo Brexitu – nie uniknie jednak ryzyka podobnego nicejskim wydarzeniom z wiadomych przyczyn . Polska ma jeszcze szansę przed takowymi się obronić  choć z drugiej strony stoi przed ryzykiem płynącym z zupełnie innego kierunku. I to nie jednym. 
nic6Uczyniono nasz kraj bowiem obszarem działania nowej doktryny NATO opartej o wyimaginowany przesmyk suwalski stanowiącej o nieuniknionym zagrożeniu ze strony Rosji i dodatkowo ubogacono problemem ponad miliona ukrańskich uchodźców. Uchodźców, którzy w znakomitej wiekszości – podobnie jak muzułmanie we Francji – uważają, że są przywileje, które im się bezwzględnie należą niezależanie od kosztów ponoszonych przez Polaków  i tylko patrzeć, jak zaczną nam – a przynajmniej mieszkańcom Przemyśla i okolic -  krzyczeć w twarz  to samo, co krzyczą muzułmanie Brytyjczykom w Wielkiej Brytanii czyli – „ to nasz kraj! wynoście się ! Szantaż zaś oraz groźby stosowane przez przywódców unijnych i kary związane z odmową przyjęcia  uchodźców  dopełnią polskiego "szczęścia".

Aby tego było mało wystarczy siegnąć znów daleko poza granice tak Polski jak i ludzkiego przeciętnego pojmowania związków przyczynowo-skutkowych  czyli do Turcji. Przecież tam doslownie przed chwilą legalnie wybrane władze dały sobie doskonale radę z tzw. bandą puczystów – i w tym przypadku nie jest ważne czy pucz był faktyczny czy sterowany -  czym zasłużyły na słowa uznania ze strony urzędników unijnych i - wbrew pozorom -  Turcja właśnie zbliżyła się do zaszczytu przystapienia do Unii Europejskiej a nie oddaliła. Wszak Erdogan utrzymał i obronił rzekomo demokrację turecką i nie pozwolił na jej zniszczenie czym dał dowód na to, że Turcja jest państwem , w ktorym stabilność demokracji nie będzie naruszona przez nikogo i nigdy a unijni urzędnicy tylko czekaja, by dać akcesji zielone światło. Dwie pieczenie – a może i więcej – na jednym ogniu. Z jednej strony wycięcie w pień politycznej opozycji ( czyli władza nieograniczona)  z drugiej zaś szybszy bieg do Brukseli.   

Turecki udzial w Unii otwiera  już nie tylko drzwi ale i bezpieczną  drogę dla muzułmańskich mas śpieszących ubogacać kulturowo Europę. Już nie będą musieli biedacy szturmować zasieków na unijnych granicach, wjadą oficjalnie na kupionych tureckich paszportach i nic nie powstrzyma upadku europejskiej kultury czy też tzw. europejskiej cywilizacji. Nicejskie czy też brukselskie bądź paryskie doświadczenia staną się drobnym, nic nie znaczącym a być może nawet i zakazanym tematem bądź epizodem europejskiej historii a ślady krwi na nicejskim bulwarze – niezależnie kto kogo i dlaczego rozjechał lub zastrzelił - zostaną zasłonięte modlitewnymi dywanikami.

Dziś - kilka dni po wydarzeniach w Turcji i rajdzie ciężarówki po nicejskim bulwarze - w europejskim świecie aż huczy od wnikliwych analiz. A to dotyczących szczegółów tureckiego puczu  a to prawdziwości zamachu w Nicei. Identycznie rzecz się ma również w odniesieniu do kwestii ukraińskich.

Ścierają się ze sobą nie tyle różne prawdy i racje – wszak prawda jest jedna : efektem zarówno tragedii kresowej jak i przewrotu tureckiego a także nicejskiego zamachu są setki lub tysiące  martwych ludzi i to jest ową prawdą, z której należy sobie wyłącznie lub w pierwszej kolejności zdać sprawę – ile opcje i interesy tak polityczne jak i gospodarcze. Opcje, które wykorzystując owe zdarzenia  grają tak, by wygrać siebie – ilość ofiar tragedii nie robi na nich wrażenia.   Czy ktoś dziś się zastanowił, ile ofiar może pochłonąć doktryna NATO oparta na przesmyku suwalskim?..Najwyżej położą na naszych grobach kwiaty lub wymalują kredą znaki na chodniku  i może ktoś uroni łzę na użytek  programu w telewizji.

Na bulwarze pod ciężarówką, na stacji metra od bomby, w teatrze Bataclan od bagnetu
 nie ginęli politycy  i na polu bitwy pod Suwałkami też nie oni zginą – tam swoją krew oddali i dawać będą tacy, jak my. 
nic7


Warto o tym pomysleć słuchając elegancko ubranych panów czy pań mających czelność konstruować oraz realizować najróżniejsze szalone projekty społeczne, gospodarcze i nic8apolityczne tudzież nowoczesne podobno doktryny militarne i tym samym decydować o naszym czy też naszych dzieci bądź wnuków życiu. Decydować bez pytania nas o zgodę a często nawet otwarcie wbrew naszej woli - zgodnie z zasadami współcześnie pojmowanej demokracji.

 

 

 


woj1a

 

 


Wojciech Różański

 

 

inne artykuły autora