najnowsze

Krzysztof Karoń

covid dla opornych

Witold Gadowski

Wojciech Sumliński

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

dziadekJak to jest być wnuczką znanego dziadka?

 

Dziennikarza, redaktora naczelnego znanej gazety, pisarza, autora książki pt. „So, You wanted America …”.

Wnuczką człowieka, którego nie miałam okazji poznać osobiście. Świat miał najwyraźniej więcej szczęścia ode mnie.

Piszę do redakcji Gwiazdy Polarnej. Nie liczę na wiele, ale może choć kilka zdań w odpowiedzi. Przedstawiam się, podaję adres email i numer telefonu – tak na wszelki wypadek. Email wysyłam z telefonu komórkowego. Na schodach słyszę dzwonek.

Gdy wsiadam do samochodu dzwoni ponownie.

- Halo?

- Dzień dobry, pisała pani do mnie.

- Ja? Z kim rozmawiam?

- Jestem następcą pani dziadka w gazecie. Nie licząc naczelnego przede mną.

Słyszę miły męski głos.

- Halo, jest pani tam jeszcze?

- Nie, właśnie zemdlałam.

- To proszę wracać do żywych. Mamy o czym rozmawiać.

 

Po kilku tygodniach dostaję do ręki książkę, którą napisał Dziadek. Jest to powieść autobiograficzna. Na drugiej stronie fotografia. A więc tak wyglądał. Nie znam biegle angielskiego ale udaje mi się przebrnąć przez ponad dwieście stron. Oglądam zdjęcia. Czytam z wypiekami na twarzy.

Jak to w roku 1945, Dziadek został uwolniony z obozu jenieckiego, w Murnau w którym spędził całą okupację. Przez kolejne pięć lat jeździł po Europie zachodniej, aby w maju 1950 roku postawić stopę na amerykańskiej ziemi, gdzie przez kilka lat pracował najpierw w fabryce, następnie w redakcji największej w tamtym czasie, gazety polonijnej – Gwiazda Polarna.

Na dalszych stronach książki jest wiele smutnych obozowych historii. Opowieści z początku pobytu w Stanach. Historie o Indianach. O polityce i gospodarce Ameryki.

Docieram do rozdziału 18 i czytam o pierwszej po wojnie wizycie Dziadka w Polsce. Jest maj 1964r. Wzruszające powitanie z rodziną na lotnisku. Współpasażerowie z miłością całują polską ziemię. Zwiedzanie Warszawy, Oświęcimia.

Nieprzyjemne wezwanie przez UB i próba odebrania dziadkowi paszportu. Aresztowanie kolegi za fotografowanie mostu i budynków dworca kolejowego. I wreszcie słów kilka o towarzyszce podróży – żonie Wandzie. Pierwszej żonie. Co u licha?

Kolejne rozdziały poświęcone są wspomnieniom z dzieciństwa. Szkole średniej i pracy w Archiwum w Toruniu w latach 1934-1939.

Odżywają we mnie wspomnienia. W liceum korespondowałam  z Dziadkiem.. Przez jakiś czas utrzymywaliśmy kontakt. Pytał o Babcię, jak się ma, czy jest zdrowa i czy wszystko w porządku. Ogromną przykrość sprawiły mi słowa, że jest tylko moim biologicznym przodkiem. Potem korespondencja zakończyła się. Nie pamiętam z czyjej strony.

Znajduję w Internecie  informacje o Wandzie i Helen – trzeciej żonie. Wanda przegrała walkę z rakiem - zmarła. Pozostawiła troje dzieci. Helen też nie żyje...

Ostatni rozdział książki opisuje kolejny pobyt w Polsce w roku 1978. Warszawa, Częstochowa. Gdańsk. A gdzie kolejna po 1964 roku wizyta w Toruniu?

Czy  można tak po prostu wymazać w książce autobiograficznej zdarzenia ze swego życia? Rodziny. Ukochanej żony z którą rozdzieliła go, po 7 miesiącach małżeństwa, wojna?

Co kierowało moim Dziadkiem? Wstyd? Wyrzuty sumienia? Próba odcięcia się od przeszłości. Nie rozumiem.

Pisał listy z obozu do mojej Babci. A mnie co roku wysyłał kilka dolarów w kopercie z życzeniami Bożonarodzeniowymi.

Mam tyle pytań.  Może Dziadek nie zdążył zebrać materiałów o mojej Babci i dlatego nie znalazły się w książce? Może Helen celowo pominęła ten wątek?

Zamykam ten rozdział. Chyba, że życie napisze ciąg dalszy ...

 

 

iwona

 

 

 

Iwona Gorzkiewicz

www.oleunder.art

 

 inne teksty autorki