Chodzi mi od dawna po głowie taka myśl...pytanie - jak to się leczy ?
Z całego tego szaleństwa, papki informacyjnej wciskanej nam z każdego kierunku - od plotek po oficjalne komunikaty prasowe - pozostaje człowiekowi w głowie wyłącznie przekonanie, że metodą zwalczania wirusa jest skierowanie na kwarantannę albo do szpitala. I tylko tyle.
Niektórzy nawet uważają, że wystarczy umyć ręce...spłukać wodą by wirusa spłukać i - wysyłając do kanalizacji - tym samym skutecznie zabić. Jest w tym jakaś odrobina prawdy, gdyż wirus to taki twór, który samodzielnie, bez tzw. żywiciela, nie przeżyje. Tyle tylko, że spłukiwanie go wodą pod kranem wydaje się być jednak pomysłem mało sensownym bądź skutecznym.
Zadziwia mnie pęd do wykupywania tzw. płynow antybakteryjnych. Nikomu nie przyszło do głowy, by poinformować nas, czym różni się, w rzeczy samej i swojej naturze, płyn antybakteryjny od płynu dezynfekcyjnego. Wirusy i bakterie łączy w zasadzie tylko jedna cecha - zarówne jedne jak i drugie mogą być przyczyną poważnej choroby. Ale sposób zwalczania wszak jest kompletnie różny i są to też dwie różne, totalnie rożne, grupy patogenne - i w związku z tym walka, przynajmniej skuteczna, z jedym i drugim polega na czymś kompletnie innym. Płyn antybakteryjny niekoniecznie musi bądź może chronić przed wirusami.
W sklepach zauważyłem ekspedienów z rękawiczkami na dłoniach. Dodatkowe spostrzeżenie, które poczyniłem, to takie, że oni w tych rekawiczkach witają się ze znajomymi klientami i nierzadko potem przecierają tymi dłońmi w rekawiczkach oczy i zakrywają usta, gdy ziewają.
A teraz do rzeczy...
No, dobrze..poddano mnie kwarantannie...przetestowano i wynik wyszedł pozytywny czyli - mam wirusa. I ląduję w izolatce szpitala zakaźnego. Co się dzieje dalej ? - nie wiem.
Nikt nie wie.
Wygląda mi na to, że leczenie wirusa w tej izolatce polega na tym, że lekarz owinięty we wszystkie możliwe kombinezony ochronne "wpada" do mnie co jakiś czas, by sprawdzić, czy jeszcze żyję.
Jeśli mają respirator to mnie ewentualnie podłączą, by podtrzymać funkcje życiowe do momentu, w którym mój organizm już zostanie całkowicie obezwładniony i podtrzymywanie życia straci sens. Potem respirator "przejdzie" na następnego pacjenta w sąsiedniej izolatce. Chyba, że jakimś cudem ozdrowieję sam i samodzielnie. I wtedy respirator też już nie bedzie już potrzebny a szpital odtrąbi sukces.
Tak czy inaczej odnoszę wrażenie, ża dziesiątki lat istnienia i rozwoju czegoś takiego, co się nazywa wirusologia nie doprowadziły do niczego konkretnego poza jednym - wirusolodzy wiedzą już doskonale, jak tworzyć nowe wirusy ale coraz mniej mają pojęcia, jak walczyć z tymi, które już wyprodukowali.
Nie jest moją rolą ...ani rolą nikogo z nas ...poszukiwanie na własną rękę metod obrony przed czymś, czego w życiu na oczy nie widzieliśmy. To rola fachowców konkretnej branży - tylko najpierw chciałbym takich zobaczyć. I to w akcji.
Z koronawirusa uczyniono zagrożenie o skali światowej - uczynili to politycy a nie owi fachowcy z branży.
Metody walki z koronawirusem określili rownież politycy. I metody te wprowadza się za pomocą środkow również politycznych - policyjnych i sądowych.
Nie jestem przekonany, by środkiem zwalczania wirusa - jakiegokolwiek - była jakakolwiek koncepcja totalnej izolacji ludzi skutkująca zapaścią finansową małych firm i ruiną finansów prywatnych.
Obserwowalem metodę walki z wirusem ASF - polegała na masowym wybijaniu tak dzików jak i hodowlanych stad. Nikogo nie zainteresowało wtedy dlaczego tak się zdarzało, że owe dziki - podobno zawirusowane - znajdowano w dziwnych pozycjach , stanie i miejscach - np. na drzwie bądź na terenie szczelnie ogrodzonym wysokim murem albo w stanie zamrożenia. Istota walki polegała na wybiciu stada. - nikt nie zwalczał wirusa, zwalczano stado.
Ileś lat temu świat obiegła informacja o magazynach broni chemicznej w Iraku. Rzuciło się towarzystwo w mundurach - dostając licencję na zabijanie od wszelkich postępowych elit politycznych z okolicy - by ratować świat przed zagładą. Broni chemicznej nie znaleziono, za to zdziesiątkowano ludność Iraku, sam Irak zamieniono w ruinę i ..świata nie uratowano.
Koronawirus COVID-19 ponad wszelką wątpliwość nie jest tworem naturalnym - powstał w laboratorium, jest tworem wytworzonym sztucznie przez człowieka. I nie jest to wymysł chorych umysłów - skoro nawet dochodzi do oficjalnych i publicznych oskarżeń Stanów Zjednoczonych przez rząd i armię Chin o celową akcję podjętą przeciwko Chinom. W przypadku Iraku wystarczyły pogłoski o zagrożeniu i wysłano armię, by zrównała kraj z zimią.
Ktoś wymyślił i uruchomił wirusa, ktory już dziesiątkuje tysiące ludzi - pogłosek to nie przypomina, prasa już donosi o tysiącach poszkodowanych. Dlaczego ten dokładnie człowiek - cokolwiek to znaczy, autor i stwórca COVID19 - jeszcze nie stoi przed plutonem egzekucyjnym podczas, gdy komuś, kto naruszy zasady kwarantanny narażając zdrowie i życie innych w okolicy grozi w sekundzie kara 2 lat pozbawienia wolności? Stwórca tego wirusa nie tylko naraził...on już dokonał zniszczenia setek żyć ludzkich a podejrzewa się (a może planuje), że w najbliższej przyszłości przerodzi się to w miliony.
Dziwi mnie fakt, że nikt nie podejmuje decyzji o zniszczeniu wszelkich laboratoriów pracujących non stop nad tworzeniem nowych wirusów mimo faktu, że ów wirus właśnie atakuje - został użyty. I to nie pierwszy raz. Tak łatwo było wszak podjąć decyzję o zniszczeniu Iraku na podstawie plotek. Tak trudno postawić przed sądem tworcę wirusa na podstawie realnego, już zbierającego żniwo, zagrożenia. Coś tu nie gra.
Notra bene - takowy zakaz prac nad tworzeniem i zakaz samego tworzenia nowych wirusów miałby jednak olbrzymi sens. Pod warunkiem oczywiście, że komuś faktycznie zależałoby na ratowaniu ludzkości.
Problem jednak być może leży w tym, że sama ludzkość, jako taka, bynajmniej nie ma ochoty na ratowanie samej siebie i woli przyznawać medale za zabijanie ludzi - tak, jak we wspomnianym Iraku choćby - za pozbawianie ich życia a nie za ratowanie tego życia.
Gdy się człowiek zaczyna zastanawiać nad dziwnymi kolejami spraw i zjawiskami obecnymi coraz częściej w naszym życiu, zyskuje dość łatwo etykietę twórcy teorii spiskowych, zaliczany bywa do sekty i eliminowany z towarzystwa.
Tworcy zaś śmiertelnie niebezpiecznych wirusów oraz ci, którzy podejmują decyzje skutkujące śmiercią setek tysięcy ludzi mają się świetnie, pysznią się miedzynarodowym uznaniem i chwalą setkami dyplomów i nagród.
Poniżej materiał, który - być może - rozświetli sprawy wszystkim tym, którzy nie obawiają się etykiet na swoich czołach. Nie traktuje wprawdzie o obecnym wirusie tylko o HIV lecz jednak bardzo wiele mówi o tym, jak łatwo nas oszukać. Cokolwiek trudny materiał dla przeciętnego zjadacza chleba ale skoro tzw. fachowcy z branży nie kwapią się z nim się zapoznać to uczyńmy to my, dyletanci.
Choćby po to, by wiedzieć, co nas zabiło. Albo kto.