“…Koronawirus szaleje. Z dnia na dzień liczba zakażeń rośnie
i padają kolejne rekordy. W związku z tym wprowadzane są nowe restrykcje m.in. na weselach. Kontrolować je będą policjanci i pracownicy sanepidu...”
Takie newsy pojawiaja się w mediach.
Jak dotychczas jedynym widocznym obrazem szaleństwa w obszarze koronawirusowym są zachowania naszej ekipy rządzącej. Nie nadążają z szalonymi pomysłami restrykcji, ograniczania praw, karami, nasyłaniem Policji i Sanepidu, poleceniami wystawiania kar i wysokościami tych kar.
Nie widać, by poza ministrem Szumowskim, cokolwiek innego w Polsce szalało. A przynajmniej nie na taką skalę, na jaką czyni to właśnie on.
Nawet do tego stopnia, że zabronił seniorom, którzy zechcą wziąć ślub, udziału we własnym weselu. Byłoby to nawet kabaretowo śmieszne gdyby nie fakt, że jest przede wszystkim tragiczne.
„..Z dnia na dzień liczba zakażeń rośnie ...”
Należałoby dodać, że liczbę zakażeń określa się na podstawie testów PCR, które nie służą i nie powinny być używane do diagnozowania (test PCR wykorzystuje łańcuchową reakcję polimerazy - jeśli komuś coś to powie). Instrukcja obsługi tych testów wyraźnie to mówi. One służą do badań naukowych. Wykazują wyłącznie „coś”. Nawet trudno określić co, gdyż można dopiero uczynić to właśnie po żmudnych i długich badaniach naukowych.
Wynik pozytywny po testach PCR uzyskano po badaniach zwierząt (psy, kozy) oraz roślin i owoców. To oznacza, że test „coś” jednak wykrywa tylko, na litość boską!!, co?
Nie ulega watpliwości, że na pewno nie jest to ani wirus ani żadna wywoływana przez niego, konkretna choroba.
Ministrowi Szumowskiemu to nic nie mówi. Może nawet nie wie o tych faktach, gdyż tak bardzo zajęty jest kombinowaniem, czym tu dołożyć Polakom – jak ich postraszyć , a właciwie zastraszyć – jeszcze bardziej.
Pozytywna wiadomość jednak płynie z tzw. rynku ludzkiego, na ktorym minister Szumowski postanowił przetestować eksperyment socjologiczno-inżynieryjny, jedna – już bardziej ludzi nie da się przestraszyć i zastraszyć. Można tylko bardziej dokręcić tzw. śrubę – co właśnie jest czynione w Polsce. Dokręcana śruba jednak ma jedną właściwość – po jej zbytnim dokręceniu zrywa się gwint albo ona sama pęka.
W UK gruchneła wiadomość, że odkryto kolejny objaw bezobjawowego wirusa. Mianowicie pacjenci, którzy przeżyli owe bezobjawowe zakażenie zaczęli masowo zgłaszać się do lekarzy skarżąc się na wypadanie włosów.
Jak to określiła brytyjska prasa : „..włosy wypadają chorym całymi kępami, co przypomina skutek uboczny, jaki występuje podczas przyjmowania chemioterapii...”
Mało brakowało, by faktycznie oskarżono o te dokonania biednego wirusa – czyni się z nim bezkarnie wszystko, co można, składając na jego barki odpowiedzialność za depresję, kłopoty z pamięcią (szczególnie u osób w starszym wieku), Parkinsona, Alzheimera, brak apetytu, utratę węchu i smaku, ból stawów, osteoporozę, reumatyzm, wodowstręt i zwiększony poziom agresji wobec sąsiadów nie mówiąc już o bezsenności, kaszelku, kichnięciu czy bólu głowy, nawet pokacowym. Co chwila przecież jacyś tajemniczy i bliżej nieznani naukowcy dopisują mu do CV jakieś kolejne osiagnięcia.
Cudem jednak znalazła się odważna (bądź nieświadoma swojej odwagi) grupka lekarzy, która wypadaniu włosów przypisała przyczynę w postaci stresu. Dermatolodzy uznali to za "łysienie telogenowe", czyli łysienie spowodowane wysokim stresem.
Kolejnym cudem było ogłoszenie tego w prasie.
Cudem, aktem odwagi wystąpienia wobec globalnego trendu albo też po prostu przypadkiem – płynacym jeszcze z dawnych, choć dziś już nieobowiązujących w branży, dziennikarskich przyzwyczajeń do prezentacji stanu prawdziwego.
Niemniej jednak wypadanie włosów po przejściu dość głębokiej traumy na skutek wyroku – jesteś zarażony wirusem i prawdopodobnie umrzesz w męczarniach, i to jeszcze dość niezwykłym wirusem bo KORONAwirusem – wyłączono z listy obciążającej.
Uffff!..choć tyle.
Nawiązując jeszcze, całkiem mimochodem, do cudów koronawirusowych ( a nie brakuje ich) należałoby wspomnieć o takich przypadkach, w których osoby, które nie uczestniczyły w testach – popularnie zwanych wymazywaniem – otrzymywały z Sanepidu informację, że ich wymaz uzyskał wynik pozytywny. I zupełnie tak, jak w przypadku wyborów tzw. powszechnych, gdy okazywało się nie raz i nie dwa, że swoje głosy do urn wrzuciły osoby od kilku już lat „zamieszkujące” na cmentarzu - przykryte solidną, marmurową grobową płytą – nikogo to nie zdziwiło i żadnej reakcji nie wywołało. Minister Szumowski nie ma czasu na takie głupstwa. Tym bardziej Mateusz Morawiecki zwany przez znaczną część społeczeństwa już dość często Kłamczeuszem Morawieckim (i to nie tylko na okoliczność wirusa).
Kiedyś ( ech! Stare, dobre czasy! ), gdy ktoś kichnął życzyło mu się tłumnie – na zdrowie i 100lat!!!...Dziś wzywa się Policję i zawiadamia Sanepid a sąsiedzi bywają gotowi owego "ktosia" ukamienować.
Doszła do mnie wiadomość, że polskie władze na wirusową okoliczność szykują listę 45 państw, z których samoloty nie będą przyjmowane na polskich lotniskach. Luksemburg, Francja, Demokratyczna Republika Wysp Świętego Tomasza i wiele innych. Cieszy, że na liście nie znalazł się San Escobar – byłaby to tragedia dla sanescobarskiej Polonii – ale niepokoi zakaz dla Izraela.
Niepotrzebnie...niepotrzebnie ..naprawdę...
Nie dlatego, że jakoś specjalnie powinniśmy zadbać o ten kierunek – zresztą zakaz nie obejmuje lotow tzw. specjalnych – ile chodzi o to, że znów możemy się doprosić tym czynem zarzutów o antysemityzm wysysany nieustannie z mlekiem.
Tak czy inaczej,wracając do początkowego zdania - „koronawirus szaleje”. Pisze swoją historię. Punkt po punkcie, dzień po dniu, dodając do potężnej już listy zarzutów aktu oskarżenia wobec najróżniejszych odmian Szumowskich tego świata. Czy Szumowscy zdążą założyć nam kaganiec i kajdany zanim my ich postawimy przed jakims Trybunałem?...Pytanie warte milion ..czegokolwiek.
Ważne w tym wszystkim, w tym całym wirusowym szaleństwie, jest to, że na podstawie testów, których wprost nie wolno używać do takich celów, do których są używane skazano tysiące ludzi na śmierć...setki tysięcy na stres...zrujnowano gospodarki państw...zrujnowano pozycję i życie milionow pojedynczych ludzi...zabrano im pracę, możliwości zarobku i utrzymania... ograniczono ich prawa obywatelskie...zamknieto w domach...obciążono karami przekraczającymi ich możliwości... pobito... zamknięto w celach aresztów...
Policję, której dotychczasowym zadaniem było ściagnie przestępców zamieniono w służbę przeznaczoną do ściagania i gnębienia pojedynczych ludzi a z Sanepid-u, który dotychczas służył do badania wody i kontrolowania stanu higieny w sklepach, szpitalach czy lokalach gastronomicznych uczyniono zespół inkwizytorów gotowych ścigać ludzi na urlopach i stosować dowolną karę za najmniejszy sprzeciw wobec zasad koronawirusowej religii.
To nie wirus szaleje. Nawet nie wiadomo, czy faktycznie istnieje - nikt go nie wyizolował, nie zbadał i nie opisał. Jak dotychczas pozostaje wyłącznie tzw. faktem medialnym a nie medycznym.
Szaleją ludzie. Gdyby nie niektórzy z nich – premierzy i ministrowie zdrowia, politycy i urzędnicy, doradcy rządów - nawet nie przyszłoby nam do glowy, że istnieje jakiś powód do zmierzenia temperatury. Żylibyśmy tak, jak dotychczas – przez setki lat, w czasie których wirusy były nieodłacznymi towarzyszami naszej codzienności. Żadnemu z tych wirusow nigdy nie przyszło do wirusowej głowy, by zakładać czapeczkę – co, jak to określili jacyś, bliżej nikomu nieznani, naukowcy, charakteryzuje niezbadanego i i nie wyizolowanego sars-cov2.
Budzilibyśmy się rano – wielu z nas - bez kaszlu, bez jednego kichnięcia, bez owej temperatury, bez bólu głowy i na pewno nie byłoby to powodem, by się obawiać, że właśnie oto doznajemy objawów bezobjawowego zakażenia najśmiertelniejszą ze śmiertelnych chorób. I włosy by nam z głowy wypadały według dotychczasowego naturalnego cyklu wypadania a nie „całymi kępami” z powodu tego, że „jakiś pan” coś powiedział w telewizji i dlatego specjalna, kosmicznie ubrana, ekipa Sanepid-u wysyła nas do szpitala z jednoprocentową gwarancją, że wyjdziemy z niego żywi.
Ostatnio byłem zmuszony udać się do przychodni tak zwanego zdrowia po zaświadczenie. Zanim to nastąpiło otrzymałem sms-em informację, bym – jeśli mam kaszel, kicham, boli mnie głowa, mam katar bądź odczuwam jakieś dziwne i nietypowe objawy, których dotychczas nie odczuwałem - nie przychodził.
Poszedłem, mimo tego, że odczuwałem. Wychodziłem z pewnym strachem, że lekarz jednak poznał, że symulowałem nieodczuwanie niczego dotychczas nietypowego i wyśle za mną ekipę w kombinezonach.
A ja odczuwałem, że to dopiero początek szaleństwa. I to szaleństwa, którego nijak - mimo, że wielu próbuje - nie da się przypisać wirusowi.
Wojciech Różański