Po raz kolejny okazało się, kto winny jest podwyższaniu temperatury na pokojowych manifestacjach.
To nie dotyczy wyłącznie protestu z soboty 24 października - choć jej właśnie przede wszystkim. Ta prawda odnosi się do wszelkich marszów, protestów i demonstracji, które odbywały się w ostatnich latach, a które przedstawiane były społeczeństwu w mediach jako "zadymiarskie".
Jedyną grupą, która w sobotę naruszała w sposób widoczny i zdecydowany porządek publiczny i prawny była Policja.
Ta Policja, której obowiązkiem było zadbać o prawidłowy i spokojny przebieg demonstracji sprawiła, że efektem protestu były siniaki, wykręcone ręce, nadwyrężone stawy i mięśnie a także poparzenia gazem oczu i ciała.
Dziwnie to brzmi ale jednak prawdziwie.
W czasie manifestacji z 24-go października 2020 złamano kilkadziesiąt paragrafów zarówno prawa cywilnego jak i karnego. Ale, o dziwo choć było to do przewidzenia, prawo łamali policjanci a nie demonstranci. Demonstranci zachowywali się wręcz nad wyraz spokojnie - poza kilkoma nieznacznymi i niewartymi wzmianki incydentami.
To Policja stosowała prowokacje, aby potem uzasadnić swoje agresywne zachowania.
Odgłosy wybuchów, które dobiegały z terenu demonstracji – to też metoda stosowana od lat przez Policję - pochodziły od granatów hukowych rzucanych przez policjantów. Postronny obserwator mogł je skojarzyc z zaproszeniem do zadymy inicjowanym przez demonstrantów. I tak je kojarzył – z opisów osób mieszkających w okolicach Placu Defilad, a nawet w wiekszej odległości, jak choćby Rondo ONZ, wynika, że traktowały one to, co się dzieje - hałas wybuchow - na Placu Defilad, jako niezłą zadymę w wykonaniu demonstrantow a nie Policji.
W sobotę odbywały się w Warszawie dwie demonstracje – jedna, w kwestii wyroku Trybunalu Konstytucyjnego, przeszła ulicami Warszawy nienaruszona przez Policję.
Przeciwko drugiej rzucono niezwykle liczne - zebrane z całej Polski - zastępy mundurowych, użyto przeciwko niej pałek i gazu, wobec uczestników stosowano nieadekwatne do sytuacji, gdyż demonstranci nie zachowywali się agresywnie, środki przymusu bezpośredniego – rzucanie na ziemię, obezwładnianie, zakuwanie w kajdanki i wywożenie w niewiadomym kierunku wraz z uniemożliwieniem kontaktu z adwokatem lub rodziną, pryskano gazem po oczach bez najmniejszej troski o to, czy wywoła to jakieś niebezpieczne nastepstwa – ludzie zwijali się z bólu na chodniku bez najmniejszej szansy na pomoc medyczną.
Zatrzymano ok. 300 niewinnych ludzi natomiast potem, po zatrzymaniu i wciśnięciu do policyjej suki – jak wynika z nagrań - policjanci kontaktowali się za pomoca radia z przełożonymi, by uzyskać od nich jakiś wiarygodny powód zatrzymania w celu wpisania do protokołu powodu zatrzymania.
Już kolejny raz Policja zastosowała niedozwolony i podstępny trick. Najpierw gromkim głosem przez megafon – TU POLICJA! Wzywamy do rozejścia się!! – wezwano zgromadzonych do rozejścia się a potem skutecznie ogradzając kordonem uniemożliwiono owe rozejście się i rozpoczęto wyławianie pojedynczych osób z grona zgromadzonych, którzy nijak nie mogli się rozejść, blokowani przez kordon policyjny. Uniemożliwiono ludziom rozejście się, by ich po chwili zatrzymać pod pozorem udziału w nielegalnym zgromadzeniu.
Notabene – zgromadzenie było legalne i trudno zrozumieć taki przekaz kierowany do zgromadzonych przez policyjne megafony. Było tych zgromadzeń kilka …jedne na 5 osób, inne na 10 a reszta to gapie ale było też legalne zgromadzenie zgłoszone na 10 tysięcy osób i wpisane legalnie i formalnie do Biuletynu Informacji Publicznej.
Policja lekceważyła tlumaczenia o legalności zgromadzeń, nie interesowało ich to – mieli zadanie rozgonić jakiekolwiek.
Pokojowe i legalne zgromadzenie rozbito z użyciem brutalnej siły pod pozorem dbania o ludzkie zdrowie i życie pozostawiając wiele osób z licznymi siniakami na ciele, nadwyrężonymi boleśnie mięśniami z powodu wykręcanych do tyłu rąk, dociskania kolanami do bruku. Wiele osób ucierpiało z powodu piekącego bólu po niczym nieuzasadnionym użyciu gazu oraz często z utratą wzroku na kilka minut z ryzykiem utraty go na zawsze.
W kolumnach policyjnych samochodów widać było karetki pogotowia lecz wydaje sie, że miały służyć wyłącznie tylko do pomocy ewentualnie poszkodowanym policjantom. Rozkazy wysyłane z centrum dowodzenia do komend delegujących oddziały do “ochrony” warszawskiej demonstracji musiały owe komendy nieźle wystraszyć, skoro na Placu Defilad pojawiły się oddziały w ilości i wyposażone tak, jak do tłumienia wojny domowej.
Jedno, całe szczęście i na przekór władzy, wszak było wśród tej Policji widoczne.
Mimo, że nadal obserwuje się po jej stronie chęć do okazania brutalnej siły wobec społeczeństwa to rośnie jednak w tych policyjnych szeregach poczucie dyskomfortu z powodu mieszania ich do takich haniebnych zadań. Taki wniosek wprost wynikał z nieoficjalnych rozmów z pojedynczymi policjantami.
Na razie jest to wyłącznie dyskomfort i żaden z policjantów nie jest jeszcze gotowy do jawnego przeciwstawienia się draństwon płynącym z rozkazów – zbyt wiele mają do stracenia lub zbyt wyraźnie przekupuje się ich dodatkami do pensji i podwyżkami oraz możliwościami awansu – ale wydaje sie, że iskra jest jednak blisko.
Przyjdzie taki moment, że odwrócą się przeciwko swoim mocodawcom i przełożonym i staną po stronie gnębionego narodu, by bronić prawa – wiekszość z nich ( poza nielicznymi, którym zamarzyła się bezkarnośc i panowanie nad innymi) po to właśnie do tej Policji wstąpiła – by bronić porządku i prawa.
W zasadzie to dopiero w konfrontacji z bezbronnymi ludźmi, których muszą zakuwać w kajdanki bądź pryskać im po oczach gazem policjanci dowiadują się o skali bezsensu i skali naruszeń prawa przez ich własnych przełożonych. Pięknie zabrzmiały słowa Grzegorza Brauna, który życzył policjantom na tyle szybkich awansów, by mogli postawić przed sądem własnych przełożonych. Może i będzie to miało miejsce kiedyś, jeśli tylko dzisiejsi posterunkowi i aspiranci nie zechcą stać się tacy, jak ci, którzy nimi dziś dowodzą.
Szkoda tylko, że wzrost tej wiedzy i świadomości wśród policyjnej braci odbywa się kosztem zdrowia niewinnych ludzi. Istnieje nadzieja, że władza nie posunie się do sposobów stosowanych w czasach ZOMO przez ich poprzedników – wtedy, wysyłając oddziały uzbrojone w pałki a nierzadko i broń palną przeciwko zbuntowanym tłumom, szprycowano mundurowych narkotykami.
Patrzę sobie na zdjęcia przedstawiające pryskanie gazem niewinnych ludzi przez Policję. Patrze i nie wierzę własnym oczom. Oni się nas boją. Oni się boją zwyczajnych, przeciętnych ludzi.
Każdy z nich w konfronatcji odwrotnej … w sytuacji, dziesięciu na jednego …bez tego całego umundurowania, pałki, gazu, kajdanek, kasku, tarczy, ciężkich butów, ochraniaczy na kolana i ramiona, bez kamizelki kuloodpornej i radia do wezwania posiłków pogubiłby skarpetki od pędu w ucieczce. Są mocni tylko w towarzystwie sobie podobnych, stojących obok.
Jakim trzeba być bezmyślnym draniem, bądź wręcz tchórzem, by będąc w otoczeniu setki kolegów udawać chojraka i smagać gazem po oczach niestwarzających żądnego zagrożenia ludzi, kobiety a nawet dzieci? W głowie mi sie to nie mieści.
Czy oni, ci bohaterscy odważniacy w mundurach, kiedyś zrozumieja, jak nisko upadli? Czy wiedzą, co to znaczy móc spojrzeć samemu sobie prosto w oczy z czystym sumieniem?...te dylematy mnie nie opuszczą.
Na jeden rozkaz są w stanie praktycznie zaprzeczyć nieomal każdemu zapisowi w ustawach o np. użyciu środków przymusu bezpośredniego i nazywają siebie stróżami prawa? Nie dociera to do mnie – jak tak mozna?.
Jak można w taki sposób, na pstryknięcie przełożonego, “zaprzedać duszę” i zapomnieć o najprostszych zasadach społecznych?...o honorze…o przyzwoitości…o obowiązku. A nawet o ślubowaniu.
Nie byliby tacy – może zaledwie kilku z nich - w konfrontacji z groźnym i uzbrojonym przestepcą, z kimś, któ mogłby w dwójnasób oddac im tym samym. Rwą się za to do takiego bohaterstwa w konfrontacji ze zwykłym, bezbronnym człowiekiem, który nie może w żaden sposób zrobić im krzywdy. To brudne, haniebne i niegodne.
Policja nie służy do zastraszania społeczeństwa – ona tego społeczeństwa ma bronić, przed tymi właśnie, którzy chcą je zastraszyć... przed tymi, którzy łamią prawo. Żadne epidemiologiczne zarządzenia, tym bardziej bezprawnie wprowadzane w życie, nie usprawiedliwiają takiego bestialstwa i ślepego posłuszeństwa rozkazom.
Jestem niezmiernie ciekawy, co odpowiedziałby pojedynczy, przeciętny policjant na pytanie – jaki jest pierwszy obowiazek policjanta?
Jestem niezmiernie ciekawy, jak odpowiedziałby pojedynczy, przecietny policjant na pytanie – czym dla niego jest służba?... co to pojęcie – służba – dla niego oznacza? … Może będę miał okazję takie pytania zadać.
Bo chciałbym zrozumieć, co sprawia, że policjanci czują się tacy wyalienowani ze społeczeństwa… że muszą społeczeństwu dawać do zrozumienie, że są kimś ponad nim, a może nawet co sprawia, że tego społeczeństwa się zwyczajnie boją.
Jest jeszcze jeden aspekt sobotnich i nie tylko sobotnich protestów. Aspekt wyciszania istoty protestów w obronie wolnosci na rzecz protestów w obronie prawa do aborcji.
Nie bez powodu zbiegły się bowiem w czasie te dwa wydarzenia. W zasadzie media oraz politycy poświęcają uwagę tylko jednemu z nich - protestom dotyczącym nieszczęsnego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.
Przytoczę tylko jedno zdanie z medialnych doniesień – “To, co się dzieje, ta agresja, brutalność jest niedopuszczalne. Na naszych oczach rodzi się wręcz barbarzyństwo”
Tak komentował wydarzenia Stanisław Karczewski – były Marszałek Senatu.
W zasadzie ma rację – ataki na kościoły, zakłócanie mszy i nabożeństw, nasycenie atmosfery wulgaryzmami, agresywne zachowanie protestujących, zdjęcia setek policjantów broniących siedziby Kaczyńskiego... itd. a na dodatek - tzw. feministki, ktore naprawdę trudno uznać, za walczące faktycznie o prawa kobiet, jawnie przyznają, że to zorganizowana w całym kraju akcja dewastacji.
„..W niedzielę w Nowym Dworze Gdańskim odbyła się trzecia już manifestacja przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji eugenicznej..”
- takie pojawiają się informacje i nie dotyczą one wyłącznie Nowego Dworu Gdańskiego – wieści dochodzą z wielu polskich miast. Za to o protestach przeciwko ograniczaniu wolności pod pretekstem walki z Covid, które odbyły się ostatnio w kiludziesięciu miastach – cisza.
Do protestujących kobiet dołączają, o dziwo!, rolnicy – tak, jakby nie wiedzieli, że zagrożenie dla nich płynie od lat z kompletnie innego kierunku.... to nie aborcja jest powodem upadku rolniczego fachu.
Mało kto widzi, że protesty w kwestii aborcji po pierwsze wzmacniają, w rzeczy samej, pozycję PiS-u a po drugie – ich zadaniem jest kompletne przykrycie tego pierwszego prostestu w obronie wolności i praw.
Dodatkowo - te powszechnie sponsorowane przez lewicowe środowiska (uznawane, nie wiedzieć czemu, przez wielu nieświadomych obserwatorów za spontaniczne kobiece reakcje) protesty aborcyjne znajdą swoje zasłużone miejsce w rządowej argumentacji i uzasadnianiu dalszego obezwładniania społeczeństwa kowidowymi ograniczeniami.
Mimo faktu, że naczelnym hasłem protestów aborcyjnych jest pozbawienie władzy PiS to paradoksalnie spowodują one umocnienie PiS u władzy, dając temu PiSowi dalszą legitymację do krępowania praw obywatelskich i wprowadzania kolejnych kowidowych zakazów – wszak protesty, lekceważąc epidemiologiczne kwestie, doprowadzą do „niekontrolowanego” rozszerzania się wirusa i trzeba bedzie jeszcze bardziej zacisnąć pętlę ograniczeń, zakazów i nakazów. Taka będzie dalsza kolej zdarzeń i dlatego PiS nagłaśnia właśnie te protesty a nie te pierwsze.
Lewicowa opozycja dokłada posłusznie paliwa do PiS-owskiego niszczenia kraju pod pozorem walki o prawa kobiet.
Ale zapalczywość ludzi, tych zwykłych, dla których tak głęboka ingerencja organów Państwa w prywatne życie jednostek jest nie do zaakceptowania – stosunek do aborcji, a w podtekście do religii, zawsze tych ludzi dzielił - jest tak wielka, że tego nie zauważą.
Dadzą się złapać w pułapkę, już się dali.
Tylko patrzeć, jak brutalne akcje Policji w tłumieniu pierwszego prostestu, tego z Pl. Defilad – w obronie faktycznej wolności - zostaną wplecione w retorykę i opisy nawiązujące do aborcyjnej akcji nadając w ogóle protestom w całości charakter zadymy i eliminując ze świadomości społecznej wagę i znaczenie protestów, nazwijmy to - kowidowych.
A, dziwnym trafem, akcje lewicowych aktywistów skierowane przeciwko warszawskim kościołom pozostają bez policyjnej reakcji - jeszcze przed chwilą docierały prośby o obronę kościołów przed dewastacją i atakiem wściekłych lewicowców kierowane do zwykłych ludzi, gdyż Policja, jak widać po pojedynczych sygnałach, postanowiła, by sprawy działy się swoim, niezakłóconym biegiem. W sumie, nie w kościołach rzecz, nie w wandaliźmie i powszechnie rzucanych wulgaryzmach tylko w postawie Policji wobec zadymy na niewyobrażalną skalę z jasno precyzowanym przekazem.
Nie potrafimy czytać sygnałów, nie potrafimy odbierać rzeczywistości, nie potrafimy oddzielać ziarna od plew - smutne to i beznadziejne, grzebiemy - jako społeczeństwo - być może ostatnie szanse na prawdziwą wolność. Ta prawdziwa wolnośc nie tkwi w ustawowej zgodzie na aborcję.
Dajemy sobą manipulować na skalę wprost niewiarygodną. A potem się dziwimy, że „ nie tak miało być”.
W odniesieniu do tego zdanie Stanisława Karczewskiego jest aż nadto prawdziwe. Lecz nie do tego należałoby je odnieść, do czego sam były Marszalek Senatu je odniósł. Powtórzę je jeszcze raz, gdyż oddaje ono faktyczna istotę spraw:
“To, co się dzieje, ta agresja, brutalność jest niedopuszczalne. Na naszych oczach rodzi się wręcz barbarzyństwo”
"TU POLICJA!!! Mamy stan epidemii!! Wobec naruszających zasady epidemii osób będą zastosowane środki przymusu bezpośredniego" - brzmiało na Placu Defilad co kilka minut. Nie słychać tego było w żadnym miejscu marszu "o prawa kobiet". Za to "wypierd...ać!" słychać było nieustannie i zewsząd. Stan epidemii - co zreszta potwierdził również niejaki prof. Simon - na marszach kobiet nie obowiązywał.
Ale nie łudźmy się.....gdyby marzenie aborcyjnych prowokatorów się spełniło – czyli odsunęlibyśmy, idąc za głoszonym przez roztańczone nastolatki drogowskazem " wypier..alać! ", PiS od władzy – to sprawy przyjęłyby obrót i bieg właściwy. NIE!
Mielibyśmy to samo tylko w wykonaniu tych, którym owo marzenie, przejęcie władzy, się jawi. Już to przerabialiśmy, a używając modnego ostatnio słowa – przetestowaliśmy.
Niezależnie od tego, kto w czasie tych lat, od 89-go, tę władzę w swoich rekach dzierżył to nie poprawiła się dola i pozycja społeczeństwa. Wręcz przeciwnie – pogorszyła. Jeśli ktoś – jakikolwiek przeciętny zjadacz chleba - sobie wyobraża, że rozwiązanie kwestii aborcyjnych przyniosłoby ulgę i oddech społeczeństwu to oznacza, że zabrnął w ślepą uliczkę – dał się dobrowolnie w nią zagonić.
Rzeczy ważne i istotne działy się na Pl. Defilad – nie pod domem Kaczyńskiego. Media zrobiły - naiwnością jest sądzić, że stało się to samoistnie i spontanicznie - wszystko, by kwestie aborcji uczynić najistotniejszym problemem tygodnia a nawet tygodni.
O tym, czy mamy szansę na jakieś lepsze życie nie decydowało zakłócanie porządku nabożeństw podczas aborcyjnej zadymy tylko pryskanie po oczach gazem ludziom, którzy stojąc spokojnie na Placu Defilad nie stanowili żadnego zagrożenia dla policyjnego kordonu.
Choć niewątpliwie, nie ma co do tego żadnych wątpliwości, ludzie z Placu Defilad stanowili potworne zagrożenie dla elit obecnej – a także poprzednich – władzy. Dlatego ich głos postanowiono wyciszyć.
I to używając najprostszego narzędzia działającego, szczególnie w Polsce, na ludzkie emocje, tzn. tematu aborcji. Tematu, który zawsze dzielił i zawsze wywoływał emocje skrajne, uniemożliwiające zaprzęgnięcie do pracy zdrowego rozsądku. Aborcja, w kontekście tego, z czym mamy realnie do czynienia, nie jest problemem - kompletnie nie ta skala i waga.
Szkoda, że takim tematem – ważnym i istotnym, nie do przecenienie - dla społeczeństwa nie jest to, co właśnie faktycznie się dzieje. Czyli totalne obezwładnianie społeczeństwa, zabieranie i deptanie praw obywatelskich, pozbawianie nas szans na jakikolwiek rozwój i decydowanie o sobie - w interesie ustanowienia nowego porządku i pod pozorem walki z wirusem.
Z wirusem, który - jeśli w ogóle jest i stanowi jakieś poważne zagrożenie - byłby już dawno opanowany i pod kontrolą, gdyby taka była faktyczna wola elit zarządzających krajem.
Wojciech Różański
dodatek czyli "policjant zaginął w akcji" :
dla tych, ktoórzy oglądali relacje z demonstracji z Pl. Defilad i wiedzą, o czym wyżej była mowa, gdy wspominalem o ilości i wyposażeniu Policji, ktora przybyła na protest z różnych rejonów Polski. Te osoby będa widziały rożnicę.
A jest z czym porównywać - bo z protestami, które w wykonaniu sponsorowanych przez lewicę organizacji odbywały się dzień później, w poniedzialek, w samym centrum Warszawy...protestami, których wyraźnym i ogłaszanym publicznie celem było zablokowanie miasta - jedna z organizatorek, jeszcze w dziennej porze, powszechnie i publicznie wymieniała, chwaląc się, miejsca, ktore udało im się zablokować - Marszałkowska, Aleje Jerozolimskie, Ronda: De Gaula, ONZ, Waszyngtona i kilka innych, ulice aż do Białołęki itd.... Od wulgaryzmów zabronionych w przestrzeni publicznej i karanych powietrze aż gęstniało.
Daremnie szukać tutaj kordonów Policji...daremnie, tym bardziej, doszukiwać się przypadków wyciagania ludzi z tłumu, wykręcania rąk, rzucania granatów hukowych pod nogi demonstrantów, pryskania gazem po oczach, wywożenia zatrzymanych demonstrantów do komisariatow rozsianych po całym województwie... daremnie doszukiwać się czarnych mundurów w podwójnych kordonach, pałek, miotaczy gazu, megafonów z groźnymi komunikatami i ostrzeżeniami o stosowaniu środków przymusu bezpośredniego... daremnie wytężać słuch w oczekiwaniu groźnych słów - Tu Policja!, mamy stan epidemii!!.....
Protesty w wykonaniu lewicy przebiegły niezakłócone przez siły policyjne. Oto obraz "pokojowo" nastawionych demonstrantów, których usta aż puchły od tego, co oni sami, gdy im pasuje, nazywają mową nienawiści...
Nie ma sensu nawet sprawdzać w Biuletynie Informacji Publicznej, czy istniała zgoda na taką demonstrację ze zgłoszonymi celami takimi, jakie głosiła jedna z organizatorek czyli zablokowanie miasta.
No i przy okazji popatrzcie, jak zmienił się od wczoraj regulamin mundurowy polskiej Policji - wystarczy już zółta kamizelka narzucona niedbale na sweterek z dzinsami, nawet pałki i kajdanek nie ma gdzie zawiesić nie mówiąc już o kamizelce kuloodpornej i białym, kosmicznym kasku a tym bardziej o ładunku dwóch butli z gazem w plecaku bojowym na plecach...
ralacjonuje Pats Słupska: