najnowsze

Krzysztof Karoń

covid dla opornych

Witold Gadowski

Wojciech Sumliński

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

veto1Motto:

Wszyscy chcą naszego dobra – nie dajcie go sobie zabrać”  - S.J.Lec

..........................

 

Jestem człowiekiem dorosłym, dość wykształconym, dość zaradnym, dość inteligentnym. Jestem kobietą, matką, od 20 lat trzymam budżet domowy i nie mam długów.

Czyli radzę sobie lepiej niż Ministerstwo Finansów.

I ja i syn, i kot, i roślinki – żyjemy, nie chorujemy. Czyli radzimy sobie lepiej niż ci zdani na Ministerstwo Zdrowia.

Dużo czytam, piszę, oglądam i rozwijam się, a czasem przekazuję innym trochę moich rozmyślań i spostrzeżeń. Uczę młodzież zaufania do siebie, kreatywności i spoglądania na świat z coraz to innej perspektywy. W przeciwieństwie do jedynie słusznej linii ustalonej przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, czy jak tam się ono teraz nazywa.

Potrafię więc zadbać o siebie i swój świat.

I teraz ja – człowiek dorosły i odpowiedzialny za siebie – co chwila staję się zakładnikiem polityków z Wiejskiej, zachłyśniętych namiastką władzy i pompujących swoje nienażarte ego. Bo oni wiedzą lepiej.

Przyszłam na świat po to, żeby rozwijać się, realizować swoje cele, spełniać marzenia, żyć pełnią życia.

Nie po to, aby być trybikiem w maszynie społecznej, sterowanej z Bógwiekąd techniką zdartej płyty za pomocą mediów.

Nie po to, żeby się bać policjantów i złodziei,

nie po to, aby ulegać przemocy psychicznej (tak się określa działania kata, mające na celu zastraszenie ofiary), która prowadzi do uniformizacji i dehumanizacji.

Nie!

Integralność jednostki to sprawa pierwszorzędna. Tak trudna do przyjęcia przez tych, którzy – jak to już wiele razy historia pokazywała – widzą człowieka tylko w kategoriach członka stada.

Długo uczyłam się odpowiedzialności.

To postawa, w której nie słucham rozkazów, tylko żyję najlepiej jak potrafię.

Nie wchodzę z butami w czyjeś życie i nie życzę sobie, żeby ktoś właził w moje. Sama podejmuję decyzje i sama ponoszę ich konsekwencje. Nie obwiniam nikogo za mój los, nie pytam o drogę, tylko idę i sprawdzam.

Jednym słowem to ja zarządzam swoim życiem.

Nikogo nie deleguję do tej funkcji. A już na pewno nie polityków.

Wybory w Polsce to cyrk na kółkach. Wszyscy doskonale wiemy, że można wprowadzić do parlamentu nawet osła, jeśli będzie miał wystarczająco mocne plecy mimo giętkiego kręgosłupa.

Nie trzeba też być Einsteinem, żeby dostrzec poziom moralny i intencje polityków na wszystkich poziomach sprawowania władzy.

Dlaczego więc pozwalamy im nami zarządzać?

Dlaczego bezmyślnie uśmiechając się, powtarzamy za Churchillem, że demokracja, to najgorszy system, ale nie wymyślono nic lepszego, a tak rzadko sięgamy do słów Actona, że każda władza demoralizuje (korumpuje).

Dlaczego zgadzamy się, żeby obcy facet z cyrku na Wiejskiej za pomocą naciśnięcia przycisku decydował o tym, co się dzieje z moim ciałem, z edukacją mojego dziecka, z moimi pieniędzmi.

Czym jest w końcu owa demokracja?

W Polsce – wiadomo – tylko nazwą. I tak rządzą partyjni baroni.

Ale nawet w innych ustrojach demokracja jest zawsze przedstawicielska (może z wyjątkiem Szwajcarii). A przecież człowiek, którego wybieram (zakładając, że go faktycznie wybieram ja) nigdy nie będzie myślał bardziej o mnie niż o sobie i nigdy nie będzie myślał tak samo jak ja.

Do tego z nazwy demokracja jest rządem większości.

Gdzie są w takim układzie prawa do decydowania o sobie mniejszości?

Czy jeżeli większość zadecydowała, że wszyscy mamy nosić na głowie wiadra, to mniejszość musi się podporządkować?

Tak dochodzimy do absurdu najlepszego z ustrojów.

Przyzwyczailiśmy się do świata, jaki jest i bierzemy za normę to, co nie musi nią być. Kto z nas zadaje sobie pytanie, czy politycy są nam w ogóle potrzebni? To tylko taka mała próbka – myk dla umysłu.

Nie obchodzi mnie, co panie i panowie z Wiejskiej czy z Brukseli sądzą na różne tematy. To jest wyłącznie ich sprawa. Zostali rzekomo wybrani. Wiedzieli z kim, gdzie i co.

Frekwencja w wyborach o czymś świadczy. Nasz udział w tym karnawale bzdury daje im mandat do reprezentowania społeczeństwa. Reprezentowania w podejmowaniu decyzji o naszym życiu.

A może czas nazwać rzeczy po imieniu.

Władcy, których nie akceptuje społeczeństwo, to uzurpatorzy. Ci, których prawa godzą w podstawy życia, zdrowia i wolności obywateli, to bandyci.

Ja nikomu nie dałam mandatu do zarządzania mną. Nikomu!

Bo tylko ja wiem, co jest dla mnie dobre. Szukam tej prawdy w swoim sercu i w swoim doświadczeniu. Szukam tej wiedzy samodzielnie. Każdego dnia. Nikt mnie nie wyręczy w życiu. A z pewnością nikt nie poniesie konsekwencji tego, co ja sama uczynię.

W Norymberdze byli sami niewinni wykonawcy rozkazów.

 

 

P.S.

Jestem jak najdalsza od tego, żeby namawiać kogokolwiek do wychodzenia na ulice, protestów itd. To nic nie daje. Jak to powiedział Herbert: „wiemy jak łatwo odrastają głowy
i zawsze na szczycie zostaje jeden albo trzech...”

Ale miejmy na tyle cywilnej odwagi, żeby robić swoje, czyli żyć zgodnie ze swoim światopoglądem.



mpaw2

 

Małgorzata Pawlak