najnowsze

Krzysztof Karoń

covid dla opornych

Witold Gadowski

Wojciech Sumliński

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

mur2aKiedy zaczynałam parać się publicystyką, czy też raczej propagandą

w szczytnym celu edukowania obywatelskiego (wszystkie propagandy są w szczytnym celu), ktoś zauważył, że mam świeże spojrzenie na sytuację społeczno – polityczną. Obruszyłam się na to lekko, sądząc, że to delikatne określenie naiwności. Coś w stylu: „piękne masz, dziecko, ideały, ale życie jest bardziej skomplikowane”.

Dziś wiem, że owa świeżość spojrzenia wzięła się stąd, ze wróciłam do zagadnień politycznych po wielu latach odcięcia od mediów. To tak, jakby dzikus z buszu zamieszkał w mieście i chodził z rozdziawioną gębą nieodmiennie zdziwiony. Myślę, że tylko takie zadziwienie wskazuje na umysł wciąż jeszcze niesformatowany przez inżynierów od postrzegania rzeczywistości.

Umysł, dla którego nie jest normalne, że decyzję o naprawie lokalnej drogi podejmują ludzie, którzy jej na oczy nie widzieli, a facet, który raz w miesiącu przychodzi na zebranie zarządu, zarabia pierdyliony więcej niż ktoś, kto przeładowuje nocną porą tony towaru.

Umysł, który dziwi się, że niektóre narkotyki są dozwolone, a inne zakazane; że jak się zbierze odpowiednio dużą grupę ludzi, nazwie ją i wpisze do rejestru, to można dostać spore pieniądze na rauty i wyjazdy, w rezultacie umysł, który widzi paradoksy także w sposobach zarabiania pieniędzy, wzajemnych zależnościach i niezliczonych mechanizmach systemu.

Nie jest to jeszcze umysł wolny, ale już nie zniewolony. Umysł zadziwiony, niesformatowany – to chyba dobre określenia.

Z drugiej strony dociekliwość, samodzielne poszukiwanie źródeł informacji, także w systemie przepisów prawnych, powoduje w pewnym momencie dotarcie pod ścianę. Poziom absurdu tego, co się wydarza na polskiej scenie politycznej, poziom zidiocenia uczestników igrzysk dla gawiedzi, dawno przekroczył wszelkie możliwe granice. Ale jego głębia niezmierzona jest.

Obserwator widzi to, podaje rozwiązania, wskazuje owe absurdy, zadaje pytania, nic to nie daje, zaczyna więc walić głową w mur, aż go zaboli. Mur stoi. I będzie stał wysiłkiem tysięcy i tysięcy. Beneficjentów i przystosowanych.

Można potraktować ten mur tak jak się traktuje zjawiska przyrodnicze. Taką postawę mieszkańców republik poradzieckich opisuje Kapuściński w „Imperium”. Nikt nie usiłuje powstrzymać burzy, co najwyżej unika się jej bezpośredniego wpływu, chroniąc siebie przed deszczem i wichurą w domowym zaciszu.

Można też – gdy się nie lubi mrozów – przeprowadzić się do krain, w których jest zawsze ciepło. Można także potraktować ten cyrk medialny na niepoważnie, czyli z przyjemnością oglądać, jak się naparzają - jakby to był film z Jamesem Bondem albo mistrzostwa Polski w dżudo. Niestety, satysfakcję z oglądania obrzucających się błotem polityków psuje trochę świadomość, kto jest sponsorem tej imprezy.

Istnieje jeszcze jedno rozwiązanie: znając zasady funkcjonowania tego cyrku, możemy szczerze i bez żadnych skrupułów rzucić się w wir zdobywania mamony i wpływów. Wszystko zgodnie z przepisami prawa. Bo przepisy prawa zostały tak skonstruowane, żeby nie przeszkadzały tym, którym mają nie przeszkadzać.

A ja, cóż ja... Żeby zachować mój zadziwiony umysł, odchodzę w krainę poezji. W poetyckość, która jest na wskroś realna, bo widzi świat bez szyldów i praw. Widzi człowieka, który się upadla dla paru kolorowych świstków i złudnego poczucia władzy.

I widzi człowieka, który szczęśliwie pozostaje sobą, beznadziejnie machając miotłą, czy kilofem w świecie pełnym ponurych gruzów i zgliszczy.

 

 

mpaw1

 

 

Małgorzata  Pawlak

 

inne artykuły  autorki