najnowsze

Krzysztof Karoń

covid dla opornych

Witold Gadowski

Wojciech Sumliński

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

rybkaRybka zanurzona w oceanie nie wie,

że otacza ją woda, w której ptaki i ssaki nie umieją oddychać. Dla niej to środowisko naturalne. Dopiero wyrzucona na brzeg uświadamia sobie, że istnieje inna rzeczywistość.

Podstawowym dążeniem człowieka jest rozwinięcie własnego potencjału. Taka jest optymistyczna wersja kondycji ludzkiej. Ale rozwój oznacza ciągłe zmiany, ciągłą zgodę na przemijanie starego i przychodzenie nowego. A zmian nie lubimy. Owszem, chcemy, żeby zmieniało się na lepsze, ale póki co, trzymamy się starego rękami i nogami.

Z chęcią weźmiemy udział w czymś nowym, ale pod warunkiem, że tymczasem będziemy mogli żyć w tym, co znamy. Dlaczego?

Bo zachowanie status quo jest w naszym mniemaniu gwarancją bezpieczeństwa. Tak, poczucie bezpieczeństwa wiąże się ze złudzeniem , że układ odniesienia jest statyczny, niezmienny.  Taka ułuda towarzyszy nam wszystkim w mniejszym lub większym stopniu.

W aspekcie społeczno – politycznym tym układem odniesienia jest sieć wzajemnych powiązań na rozmaitych szczeblach instytucjonalnych, biznesowych, towarzyskich, rodzinnych. Żyjemy w określonym miejscu, wśród określonych ludzi, instytucji, organizacji i mediów.

Mylą się ci, którzy doszukują się patologii systemu wyłącznie w stabilności układu skorumpowanej kasty polityków i wysokich urzędników. Są to oczywiście beneficjenci  systemu i trzeba mieć pełną świadomość, iż mimo zmian personalnych podyktowanych przez zmiany polityczne, oni beneficjentami pozostają. Ale gdyby tylko od tego wąskiego grona partyjnych notabli zależał los tego, co nowe w życiu społeczno-politycznym, to pewnie dawno zostaliby zakrzyczani, a kto wie, może wysadzeni z siodła. Owszem, ich zaplecze jest spore: rodziny, przyjaciele, współpracownicy, ale to wciąż niewielka garstka: 200 – 300 tys.

Nie w tym jednak rzecz.

Stała praca, słabo płatna, ale jest, jakaś w tej pracy pozycja, znajome układy, znajome przepisy – nie najlepsze, ale oby nie były gorsze, mieszkanie, kredyt, samochód, dzieci w szkole, spotkania ze znajomymi, stabilne niezmienne poglądy, kiwanie głowami – tak musi być, lepiej żeby nie było gorzej. Człowiek z natury swej chce sobie zrobić dobrze. A dobrze to niekoniecznie znaczy lepiej. Dla wielu znaczy to „lepiej zostawić w spokoju”.

Dla pracowników urzędów, instytucji kultury, szkół, zakładów pracy, zmiany polityczne oznaczają zmiany w przepisach prawa, systemie zarządzania, relacjach z wyższymi instancjami, czyli kolejną mrówczą robotę dostosowywania się do zmienionych warunków.  Wszyscy mają jakichś znajomych dyrektorów, żona polityka jest czyjąś szefową, wójt załatwił komuś pracę, od przedłużenia czyjejś kadencji zależy czyjś etat... To nie są kwestie złej woli, to zwyczajne życiowe wybory trybików systemu. Nas.

Dla przedsiębiorców zmiany polityczne również stanowią wyzwanie. Choć to oni właśnie utrzymują gospodarkę i mogliby wiele złego o obecnym systemie powiedzieć, to jednak mogą też obawiać się zmian. Są już dobrze obeznani z przepisami, znaleźli odpowiednią ilość luk w prawie, wkomponowali się w rynek, poukładali z samorządami, dali w łapę kontrolerom, więc zmiana im raczej śmierdzi niż pachnie. Zresztą czy ktoś słyszał, żeby jakikolwiek sejm czy rząd obniżył podatki?

Usilne trzymanie się tego, co znamy wynika więc z wygodnictwa i ze strachu i powoduje, że nie głosujemy na nowe ugrupowania i nazwiska (często nazywając tych, którzy wskazują patologie, oszołomami), nie zapoznajemy się z informacjami, opiniami, które podważają naszą wizję rzeczywistości, nie próbujemy nowych rozwiązań, nowych pomysłów, nawet naszych własnych, uznając, że „tak jest najlepiej jak dawniej bywało”. Zakleszczamy się w ciasnym kręgu tego, co znane, kiśniemy, umieramy jako społeczeństwo i jako jednostki.

Czy dopiero gdy zostaniemy wyrzuceni na brzeg, w obce niesprzyjające środowisko (jak to już nieraz bywało), zaczniemy czuć, żyć i postępować odważnie, czyli zgodnie z własnym systemem wartości, własnymi pragnieniami? Czy dopiero, gdy będziemy umierać na piaszczystym brzegu, zrozumiemy, że przegapiliśmy ewolucję i nie wykształciliśmy oskrzeli i płuc do oddychania atmosferą ziemską, że umierając ze strachu przed nowym, skazaliśmy się na śmierć za życia?

 

 mpaw1

 

 

Małgorzata Pawlak

 

inne artykuły autorki

Komentarze   

+1 #2 BASisko 2018-12-06 17:08
Parafrazując Marię Czubaszek - powiem , że wszyscy jesteśmy rybkami .... Mamy słabe oczka .. nie widzimy odległych celów , tylko to - co przed pyskiem !! Póki pływamy jakoś w tej wodzie , w stadzie - udajemy że wybieramy tzw. Onych , że jesteśmy za ... dzielimy się karmą i czasami puszczamy bąbelka poprawności politycznej .. społecznej ... Kiedy znajdujemy się na brzegu , kiedy zagrożenie się pojawia - zwalamy winę na Onych i w przedagonalnych zrywach stajemy się drapieżcami , wojownikami - co dla stada chcą oddawać życie .... https://www.facebook.com/photo.php?fbid=2338918926122641&set=a.192258507455371&type=3&theater
0 #1 Andrzej 2018-11-27 02:43
Jest rzeczą jakby wpisaną w ludzką naturę dopasowywanie się do środowiska ( bądź otoczenia). Bardziej w zwierzącą naturę a ludzką to w szczególności - czlowiek to taka szczególna forma zwierzęcia ( choc niekórzy ludzie gorsi niż niektóre zwierzęta..oj tak..tak..potrafia byc ).
Tylko nieliczni mają jakaś wizję innego, próbują zmieniać.
Rybka faktycznie na lądzie zginie ale czlowiek jednak sprobował wymyśleć jakieś urządzenie , by choć przez chwile pobyć rybką.
Tym bardziej dziwi fakt jednak, że nie jest w stanie wymysleć czegokolwiek, co zwolniłoby go od konieczności dopasowywania się do otoczenia poprzez podlizywanie się szefom czy wodzom. Wszak, gdy przyjdzie nowy szef to na pewno nie pominie tej przeszlości i ów dopasowujący sie człowiek zostanie jednym ruchem wymieciony i wymieniony na innego, który od tej pory będzie dopasowywał się do tego nowego szefa. Do czasu,...

Istnieja wprawdzie metody, ktore mogą sprawić, że to szef czy wódz będzie musiał się dopasowac , by być szefem bądź wodzem ale jakoś nie szukamy ich - tak jak zauważyla autorka.
W rezulatacie okazuje się, że ten mądry podobno człowiek bywa głupszy niż niejedno zwierzę, ktore jednak jak się wkurzy - a bywa, że sie wkurza - to potrafi nie tylko ugryźć ale i zagryźć .

Prawde mówiąc - gdybym miał wybór- to wolałbym jednak być owym zwierzem. Może niekoniecznie akurat rybką zanurzoną w oceanie ale takim lwem albo wilkiem...czemu nie ?..