najnowsze

Krzysztof Karoń

covid dla opornych

Witold Gadowski

Wojciech Sumliński

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

kramekRozmowy, ktore prowadziłem z wieloma osobami – bliższymi i dalszymi – w kwestii strajku nauczycieli wprowadziły mnie w głęboką i  smutną zadumę.

  Dowiodły jednego :

brakuje w społeczeństwie umiejętności łączenia faktów i tworzenia wniosków.

 

Popieram strajk, popieram nauczycieli, nauczyciele mają absolutną rację.   Kiedy mają to robić, jak nie w czasie egzaminów ?...jaka misja ?..za mało zarabiają, by mieć jakieś  misje... w końcu się wkurzyli, brawo!!

 

Większość osób ślizga się zaledwie po kwestii, nie próbując nawet pokonać centymetra w tzw. głąb sprawy. Ledwie dotykając problemu wychodzą z założenia, że każdy ma prawo do swojej racji - oni też. Nie potrafią dostrzec okoliczności, nie zwracają uwagi na elementy towarzyszące...nie potrafią, nie maja ochoty, nie mają czasu, nie maja argumentów  ...ale chcą mieć rację. 

Strajk nauczycieli jest tego najwyższym i wybitnym dowodem, przynajmniej w ostatnim czasie. Całkiem spora ilość osób argumentuje swoją postawę zwyczajowym i pustym słowem „ NIE”..... słowem , za którym nie stoi nic poza ich przekonaniem, że mają (bo chcą ją mieć )  rację.  Nie są w stanie, nie mają ochoty,  zwrócić uwagi na jakikolwiek argument  dowodzący, że strajk jest jednak perfidną akcją polityczną.

Na uzasadnienie swojego stanowiska mają swoje puste „NIE” - nie jest akcją polityczną.  Ot, cały argument.

No cóż...z takimi osobami Polski się nie odzyska...niczego polskiego nie osiagnie.

Tragedią jest to, że....oni wszyscy mają rację ...mają ją wyłącznie w jednym punkcie - nauczyciele za mało zarabiają!..i niczego poza tym nie widzą. Nie tylko nauczyciele mało zarabiają - dlatego takim wzięciem cieszą się wszystkie "plusy" serwowane przez rząd. Gdyby nie ten fakt nie byłoby kogo czym przekupić. Ale i inni aspirujący do roli przewodników stada też nic by nie ugrali.

Wplata się ten stan w temat właśnie dokładnie edukacyjny. Widać  nauczyciele – kiedyś albo nawet niedawno – nie potrafili nauczyć swoich uczniów logicznego myślenia, właściwego wyciągania wniosków, układania spraw w logiczne ciagi oraz samodzielnego poszukiwania odpowiedzi a przede  wszystkim zadawania pytań... samemu sobie.  Może nawet nie tylko nauczyciele nie potrafili...może to również rodzice zawiedli.

Tych rodziców też uczyli jacyś nauczyciele - łańcuch zaniedbań ( a może jednak celowych działań) ciągnie się, co najmniej,  od kilku pokoleń. Mnie też kiedyś nauczyciele próbowali czegoś nauczyć. Nie wszystkim, na szczęście, to się udało. Choć dyscyplinowali groźbami, ocenami i wywiadówkami zmuszając do zapamietania "co autor miał na myśli "... 

Wszyscy przyzwyczajeni jesteśmy do jednej szkoły. W tej szkole uczeń bywał (i bywa nadal) uczony. Ten uczeń nie idzie do szkoły, by się uczyć, poznawać, dociekać – idzie tam, by byc uczonym, by przekazano mu schematy, skróty myślowe i potem odpytano z zapamiętanego zakresu i materiału.

Nie od wczoraj szkoła tak traktuje swoich podopiecznych więc nic dziwnego, że są rodzice – są i byli – którzy to, co swoim pociechom mogą przekazać (i przekazali) opiera się na tym, czego ich samych nauczono i z czego odpytano w szkole. A jeśli jest coś, czego ich nie nauczono wtedy to przekaże się im teraz z ekranu telewizora. 

Skróty myślowe z pominieciem procesu dojścia do wniosków i bez zadawania pytań – oto szkolny produkt. 

Oto dlatego zdanie „ nauczyciele powinni więcej zarabiać„  (no bo powinni...w rzeczy samej - nie tylko nauczyciele, świeta racja!! ) łączy się automatycznie z wnioskiem – „strajk jest słuszny, popieram strajk nauczycieli”.. okraszając to usprawiedliwiającym pocieszeniem - "to nie ma nic wspólnego z polityką". 

 

Poniżej cytat z prasy ...tej prasy, która jeszcze żyje prawdą ...choć bardziej nasuwa się stwierdzenie –tej prasy, która jeszcze żyje....Może nawiązanie do czegoś, co działo się wcześniej - albo w tle - pomoże niektórym wrócić na "kurs i ścieżkę ".

".....

Dlaczego ZNP z takim uporem dąży do sparaliżowania egzaminów?

 

Z jakich powodów dążenia związkowców są tak gorliwie wspieranie przez "totalną opozycję"?

 

Okazuje się, że strajk generalny nauczycieli i porozumienie opozycji z ZNP to dokładna realizacja instrukcji przygotowanej swego czasu przez Bartosza Kramka z Fundacji Otwarty Dialog.

Słynny wpis Kramka - męża wydalonej z Polski Ludmiły Kozłowskiej - zatytułowany był "Niech państwo stanie: wyłączmy rząd!".

Zawierał instrukcje na temat tego, co należy robić, aby obalić polski rząd. 

Warto przypomnieć sobie punkty 2 i 3 tego kramkowego sposobu dialogu.

  1. Skuteczność wymaga zmobilizowania szerokich mas społecznych, a zanim to nastąpi wielu środowisk, których opór może sparaliżować funkcjonowanie państwa; wymaga to rozmów prowadzonych przez opozycję i czołowych działaczy społecznych z centralami związków zawodowych (w szczególności ZNP) i przedstawicielami biznesu (Polska Rada Biznesu, Business Centre Club, Konfederacja Lewiatan). Konsekwencje braku niezależnego sądownictwa uderzają we wszystkich.Nauczyciele mają swój dodatkowy, partykularny i pilny interes - walkę z antyreformą systemu edukacji (i w konsekwencji - utratą wielu miejsc pracy). Zgoda może nie być łatwa, a środowiska podzielone, ale braku próby porozumienia historia nam nie wybaczy. 
  2. Strajk generalny nauczycieli, czy też - w przypadku formalnie nie mogących strajkować sędziów sądów powszechnych i administracyjnych - szeroko zakrojony protest w formie przerw w pracy i powstrzymania się od wykonywania czynności służbowych. Powinno to wywołać poważne i szerokie zaniepokojenie społeczne, którego władze nie będą mogły ignorować; to już nie będzie walka o sądy, to będzie walka o Polskę.Oczywiście postulowany protest sędziów wymaga głębszej analizy tak, by nie narażać na niebezpieczeństwo ogółu społeczeństwa. Zasadny wydaje się jego szeroki, lecz jednak selektywny charakter; nadal konieczne będzie choćby podejmowanie decyzji o stosowaniu aresztu tymczasowego w celu izolowania jednostek niebezpiecznych). Co ze strajkiem studentów i nauczycieli akademickich? 

..............."

Tyleż instrukcja (jej fragment) Kramka – była ona publikowana i komentowana już dość dawno temu. Nie jest niczym nowym bądź zaskakującym.  

"...............

Bartosz Kramek wielokrotnie pojawiał się na manifestacjach Komitetu Obrony Demokracji, którego imprezy przyciągały również polityków PO-KO oraz Sławomira Broniarza, szefa ZNP. Teraz przyszedł czas na realizację planu męża Ludmiły Kozłowskiej.

.......”

 

Intencja Kramka – jak obalić polski rząd – nie kończyła się na jego obaleniu. To nie był cel sam w sobie.

Celem był i jest powrót poprzedników obecnego rządu – dzisiaj już w szerszej odsłonie Koalicji Brukselskiej - do władzy. Obalenie rządu to tylko pojedynczy krok w kierunku celu. 

Tu tkwi sens.

Celowo nie nazywam tej koalicji imieniem, które sobie, prawem kaduka,  sama wybrała – Koalicja Europejska. Bo to jest fałsz i manipulacja.

To jest koalicja unijna w rzeczy samej. A Unia i Europa to dwie różne sprawy, dwa różne obszary i dwa różne pojęcia.  Koalicja zawłaszczyła sobie prawa do Europy podczas, gdy fakt jest faktem, że nie potrzebujemy i nie potrzebowaliśmy nigdy zgody nijakiej koalicji na to, by w tej Europie być, istnieć i żyć. Dlatego Koalicja tzw. Europejska nie jest niczym innym jak Koalicją stricte Brukselską...ani polską ani europejską...ot, co...


Mało tego....realizacja zamierzeń programowych -  ideologicznychn w zasadzie -  owej koalicji brukselskiej mającej swoje oparcie w unii europejskiej, mimo używania dumnego przymiotnika – europejska – prowadzi do stanu zniszczenia tej Europy, do której się przyzwyczailiśmy...którą znaliśmy i której byliśmy stałym elementem przez stulecia -  pomimo zaborów, wojen i okupacji.  Europa ma być halal - takie sa plany. Do tego dąży Unia...to ma w swoim planie Koalicja Brukselska w odniesieniu do Polski...tak pomaga im Kramek. Tak wplata się w te plany Broniarz.

 
Ale to nie wszystko - rzecz w tym, że tego rządu nie da sie obronić żadnym rozsądnym argumentem. Jednym słowem - nie jest to rząd, który spełnia oczekiwania społeczne i gospodarcze, nie jest to rząd, który zechce doprowadzić do dobrobytu obywateli . Więc dla wielu osób  kramkowe, koalicyjno-brukselskie,  działania i knowania bedą czymś naturalnie koniecznym i uzasadnionym na zasadzie owego skrótu myślowego i bez wychodzenia poza zadane ramy rozumowania typu "nauczyciele maja rację !!"  I jednocześnie niewiele osób zda sobie sprawę z tego, że obalenie rządu doprowadzi do przejęcia władzy przez Koalicję - wszak walczyła o prawa i godność nauczycieli. A potem będzie już tylko halal... potem będzie już za późno...

 

Tyleż połączeń, wydawałoby się całkiem lokalnego i prostego kryzysu  bądź konfliktu na styku nauczyciel- rząd,  z polityką szerszego formatu. I to tylko w największym skrócie....Mało?..

Wiem, że takiego widzenia spraw nie uczyli w szkole. Wiem, że prościej i wygodniej tego nie widzieć.....Wiem, że wielu osobom z trudem przyjdzie połączenie faktow – jeśli nawet wyrażą taką ochotę – tego też nie uczyli w szkole.

A nawet wiem, że całkiem spora grupa po prostu tego nie zechce doczytać do końca traktując kwestię według zasady – „jeśli fakty przeczą głoszonym tezom to tym gorzej dla faktow” a autor jest skończonym kretynem. Ta ostatnia grupa przynajmniej zachowa się, w sumie,  zgodnie z tym, czego w szkole uczyli.

Co nie oznacza, że wspomniane fakty przestaną istnieć.W odpowiednim czasie zaowocują nożem wbitym we własne plecy. 

 

A wystarczy sobie zadać pytania..i poszukać samemu na nie odpowiedzi...choć szkoła tego nie nauczyła...

Może to też jest dobry punkt wyjścia do tego, by się w końcu zastanowić - jaka ta szkoła powinna być naprawdę ?..zamiast zostawiać kwestię na etapie  zarobków nauczycieli - bo wszak mają rację.

 

Jest jeszcze inny aspekt, fundament i baza,  tej - i nie tylko tej - sprawy. I nie chodzi mi już o to, że uczniowie nie przystąpią do egzaminów.

Mianowicie aspekt ów jest taki, że żona potrafi się pokłócić z mężem, siostra z bratem, sasiad z sąsiadem...o to czy lepszy ten rząd czy poprzedni...czy to polityczne czy nie...czy lepszy PiS czy też owa Koalicja Brukselska ...a może Biedroń?..


Nikomu w tych domowych kłótniach nie przyjdzie do głowy, że żaden rząd - czy to ten czy poprzedni - nie ma i nie miał intencji rozwiązywania takich problemów. Takich jak choćby zarobki nauczycieli. Czy zarobki pielęgniarek...bądź zarobki kogolwiek innego.

I nie bedzie mial takich intencji.  Gdyby mial owe intencje uczynienia życia polskiego nauczyciela, pielegniarki czy przyslowiowego hutnika łatwiejszym, lepszym, dostatniejszym.....to nauczyciele nie mieliby dzisiaj powodu do strajku i rolnicy nie rozdawaliby jabłek na Placu Zawiszy.

Dochodzenia do takich wniosków też w szkole nie uczyli. Ale czy to naprawdę taka wielka filozofia bądź praca ponad siły, by dojść do nich samemu?

 zerknij

 

 

woj1a

 

 

Wojciech Różański

 

 

inne artykuły autora 

Komentarze   

+1 #1 Wojciech Różański 2019-04-10 11:54
Powinienem powyższy tekst w zasadzie uzupelnić kilkoma innymi faktami z własnej ścieżki kariery w szkole....Pamietam kilka z czasów , gdy sam byłem nauczany. ...- na następną lekcję przeczytać od strony 34 do 36....
oto jeden z nich :
Lekcje historii...jeden z moich ulubionych przedmiotów. Mój zeszyt do historii liczyl sobie 64 kartki ..gruby i ciężki. Inni mieli 16-to kartkowe i starczały im na cały rok - mój 64-ro kartkowy musialem wymienic na nowy po pół roku. ....
Każda lekcja historii zyskiwala w moim zeszycie kilka, kilkanaście kartek...opisy- w tym takie, których w podręczniku nie uwidzisz - rozszerzalem zgodnie z dostepnymi źródłami choćby o tzw. Encyklopedię..wlasnoręczne rysunki..przemyślenia.

Kiedys - jakoś w połowie roku w trzeciej klasie liceum - wyrwany zostalem do odpowiedzi z opcją - przejrzenie zeszytu. Sprawdzane były w ten sposób prace domowe - czy odrabiane i w jaki sposób...

Nauczycielka długo kartkowala mój zeszyt i w efekcie stwierdziła - jestes niezdyscyplinowany , tu sa rzeczy, ktorych nie uczyłam , poświęcasz czas na nieistotne sprawy a twoje prace domowe nie spelniaja moich wymagań...
Dostalem dwóję !!!...
Dwója była podbudowana energicznym gestem rzucenia mi zeszytu pod nogi...upadł na podłogę. Stalem jak zaklety w kamień zanim do mnie dotarlo. Podniosłem zeszyt , podszedłem do kosza stojacego w rogu klasy i tam go wrzuciłem.
- o 16 tej pojawisz sie z rodzicami , wyjdź z klasy!!!

Wyszedlem..nie tylko z klasy, wziałem teczkę i wyszedłem ze szkoły....Nauczycielka historii złozyła raport o moim zachowaniu do dyrektorki szkoły i na przerwie miałem stanąć na baczność przed dyrektorskim biurkiem w dyrektorskim gabinecie.
Nie stanałem, bo nie było mnie już w szkole. Stanąłem - zgarnieto mnie z pierwszej lekcji - następnego dnia i uslyszalem, że grozi mi wyrzucenie z tej szkoły - za niewlaściwe zachowanie wobec nauczycielki historii.
Moja mama musiala nieomal na kolanach wybłagać, bym został. Darowano mi "winę "...zostalem.
Ale od tej pory aż do końca liceum mój zeszyt do historii liczyl sobie wylącznie 16 kartek - starczyło - i zawierał wylącznie to, czego ode mnie wymagano ....

Dlaczego to napisalem ?...przecież jest to wspomnienie z czasów, gdy nauczyciele nie strajkowali w intencji podniesienia ich wynagrodzeń. W ogóle nie strajkowali. Rownaloby sie to próbie podważenia zasad ustroju Państwa. Byli grzeczni wobec ustrojowych zasad a my, uczniowie, musieliśmy byc grzeczni wobec nich.

napisalem to z przekonaniem, że szkoła ( bądź edukacja w ogóle ) to nie tylko zarobki nauczycieli ...
i podbudowany watpliwością, czy aby ten broniarzowy tysiąc podwyżki nalezy sie faktycznie każdemu....